Usiądź wygodnie, zamknij oczy i przypomnij sobie ten dzień, kiedy siadasz na swój pierwszy, wymarzony rower. Nie ważne, czy to Jubilat, Mustag, BMX, szosa, czy góral na wypasie. Siodełko jest najwygodniejsze na świecie, chwyty trzymają cię dłoni jak rzepy, a geometria jest idealnie zaprojektowana do twojego ciała. Masz wrażenie, że jesteście jednością i że to ten jedyny. Mkniesz do przodu, nogi same rwą się do pedałowania, podjazd, zjazd i świst wiatru. W głowie jedna myśl: „jaki ten rower jest świetny!”
Kiedy miałam pierwszy rower MTB śmiało mogłam powiedzieć, że jeździło mi się dobrze. Bo nie miałam porównania jak jeździ się na innym. Z czasem był kolejny, niby ładniejszy, z większymi kołami i lepszym osprzętem. Jeździło się zwinniej, szybciej, łatwiej. Z każdym kolejnym rowerem mogłam szerzej zdefiniować, co znaczy wygodniej, płynniej, LEPIEJ. Tylko czy jest gdzieś granica LEPIEJ…? Czy rower to po prostu rower…? Myślę, że nie. Za każdym razem, kiedy wsiadam na coraz to nowszy, bardziej ulepszony jest LEPIEJ. Nie jest to złudzenie ani widzimisię, innowacyjne rozwiązania sprawiają, że rzeczywiście słowo LEPIEJ, nabiera większego znaczenia. Szkoda tylko, że za tym magicznym słowem idzie też drożej.
Nie będę wypowiadać się w roli eksperta, ponieważ nim nie jestem, a udawanie fachowca nie jest w moim stylu. Ale powiem ci jakie są moje wrażenia i odczucia pod kątem jazdy. Bo o to chyba w tym najbardziej chodzi. Ekspercką opinię zostawiam ekspertom.
Liv Pique 1 29
Liv Pique chodził mi po głowie już w zeszłym roku, kiedy to po raz pierwszy Liv wypuścił na rynek full’a ze skokiem 100mm, na kołach 29. W ostatecznej decyzji zdecydowałam się na Intrigue, bo w zamyśle było kupno roweru enduro. Minęło pół roku, a Pique nadal za mną chodził. No i stało się.
W kolekcji na rok 2021 Pique dostępny jest w dwóch wersjach: karbonowej i aluminiowej, przy czym wersja aluminiowa jest w dwóch wariantach, znacząco różniących się osprzętem i oczywiście kolorem.
Rama, wygląd
Wiadomo, wygląd jest prawie najważniejszy. Zdecydowanie na ładnym rowerze chce się jeszcze bardziej jeździć, ale to przecież logiczne. Zapewniam, jeśli rama byłaby wściekle żółta, był by to główny argument stojący za tym, że nie kupiłabym tego roweru.
Kolor to taki granatowy, niebieski i fioletowy w jednym. Jak to się mówi kameleon.
Nie ukrywam, że ten rower serio mi się podoba. Lubię odcienie niebieskiego jak i fioletowy, a do tego ładnie wychodzi na zdjęciach. Czasami mam wrażenie, że kolor dopasowuje się do mojego nastroju.
Jedyne do czego mogę się przyczepić jeżeli chodzi o wygląd to te spawy. Wiem, że rama roweru jest aluminiowa, ale dało by się to ukryć i ładnie wykończyć. Najbardziej widoczne jest to w przedniej części ramy.
Rama wykonana jest z lekkiego aluminium klasy Aluxx, co podobno „gwarantuje niezwykle korzystną relację wytrzymałości do wagi.” Rzeczywiście rower nie jest ciężki, szczególnie jeśli cały rok jeździło się na rowerze, który ważył dwa kilogramy więcej.
Górny łącznik wykonany jest z kompozytu węglowego.
Osłona ramy pod łańcuchem jest estetyczna. Taka mała rzecz, ale fajnie, kiedy wyglądała dobrze.
Rozmiar i geometria
W moim przypadku dobór rozmiaru roweru nie jest taki prosty, szczególnie jeśli nie ma możliwości pójść po prostu do sklepu i porównać S do M. Do tego niedogodność dzisiejszych czasów, wymaga aby rozmiar roweru dobrać na podstawie obrazka.
Mam 166 cm wzrostu i wg tabelki mogłabym jeździć zarówno na S jak i M. Wybrałam rozmiar M, ponieważ już mam 2 rowery Liv w tym rozmiarze, więc nie ma bata, musiał pasować, poza tym mam nogi jak struś i S mogłoby okazać się jednak trochę za małe. Ale, tak zawsze jest jakieś ale. Ostatnio jeżdżę na Intrigue w rozmiarze S i muszę powiedzieć, że jednak rower enduro bardziej pasuje mi w rozmiarze S. Lecz jeszcze upewnię się na 100% z czasem.
Kiedy pierwszy raz usiadłam na Pique, pomyślałam sobie „jeeee, ale dziwna geometria”. Za tą dziwnością stoi jednak, wygoda i komfort którego oczekiwałam. Serio, ten rower jest mega wygodny. To coś pomiędzy typowym XC, a rowerem trailowym.
Zawieszenie
Charakterystyczne dla Giant’a i Liv’a zawieszenie Maestro – 100 mm z przodu i 100 mm z tyłu.
Z przodu najprostszy Fox 32 Float SC. W niektórych momentach, wolałabym jednak gdyby było odrobinę więcej skoku. Do zwykłego jeżdżenia po szlakach 120 mm byłoby idealne.
Z tyłu Fox Float DPS. Szkoda, że nie ma możliwości blokady z manetki. Myślę, że w tej cenie powinno się mieć nieco więcej luksusu.
Kierownica, kokpit
Kierownica Giant Contact SL o szerokości 740 mm. Lubię chwyty Liv, nic się nie ślizga nawet w zwykłych rękawiczkach.
Nie lubię zbędnych bibelotów, podoba mi się minimalizm, ale jak wspominałam wyżej, brakuje mi manetki do blokady amora.
Manetka przerzutki – Shimano SLX, jak do tej pory nic się nie wydarzyło do czego mogłabym się doczepić jak w przypadku Sram’a New Eagle SX, która zawieszała się jak stary komputer.
Manetka regulacji sztycy.
Napęd
Nie wypowiem się na ten temat, bo mam zbyt małe porównanie, ale przy SRAM SX Eagle, Shimano SLX wypada o wiele lepiej w moich statystykach.
Shimano SLX, 10×51.
Korba Shimano SLX.
Koła, hamulce
Rower stoi na kołach 29 cali, oczywiście na mleku, aluminiowe obręcze Giant XCT. Słyszałam historie na temat dużych kół, że trudniej się skręca, rower jest mniej zwrotny i inne tego typu opowieści. Powiem krótko. Nie wrócę już do 27,5′. Zdecydowanie lepiej mi się jeździ pod każdym względem.
Opony Maxxis Recon Race 2,25, na szutry, czy łatwe trasy górskie całkiem nieźle się sprawdzają. Jeździłam na nich nawet po pierwszym śniegu i o dziwo się nie ślizgałam. Lecz na bardziej kamieniste strome zjazdy, zupełnie się nie nadają. Zaliczyłam dwie dość solidne gleby.
Hamulce Shimano MT500 dają radę. Tarcze 180/160
Siodełko, sztyca
Siodełko to Liv Sylvia. W pierwszym momencie, kiedy zobaczyłam rower, to właśnie siodełko rzuciło mi się najbardziej w oczy. Przypomina żelazko. Jakoś tak nie pasowało mi do całości. Jeżeli chodzi o wygląd, zdecydowanie bardziej podobają mi się smukłe wąskie siodełka. Ale kiedy usiadłam i przejechałam pierwsze 20 kilometrów wszelkie wątpliwości i zamiary wymiany odeszły w niepamięć. To siodełko jest tak wygodne, że nawet przy długich dystansach nie odczuwam dyskomfortu, tym bardziej, że nie lubię spodenek z wkładką i ich po prostu nie noszę.
Regulowana sztyca Giant Contact Switch.
Wrażenia
Nie będę go porównywać do Intrigue, bo to zupełnie inny typ roweru, ale w porównaniu do mojego poprzedniego XC. Tak, jeździ się znów LEPIEJ.
Człowiek szybko przyzwyczaja się do dobrego. Mam tutaj na myśli pełne zawieszenie. Lubię miękkie poduszki i materace, dlatego miękki tył, jest tym czego zawsze brakowało mi w rowerze XC.
Na zjazdach czasami wstępuje w niego duch enduro i ponosi mnie fantazja, ale jednak opony nie dają rady (ale nie będę ich na razie wymieniać).
Na Pique spokojnie pokonuję dystanse rzędu 100 km, nie odczuwam żadnych niedogodności związanych z niewygodną pozycją, co zdarzało mi się w przypadku geometrii typowego XC.
Pique to rower stworzony do podjazdów. Z lekkością wspina się pod serio strome pagórki.
Podsumowanie
Dziki Piorun, bo tak właśnie nazywam mojego Pique, Jest zdecydowanie najbardziej wielofunkcyjnym rowerem jaki miałam. Sprawdza się zarówno na szlakach, szutrach i asfaltach. Uważam, że był to dobry wybór i z pewnością zostanie u mnie da dłużej.
Plusy
- Nienaganny wygląd, kształty kolor tworzą spójną całość.
- Największą zaletą tego roweru jest łatwość podjeżdżania. Ale nie licz, że rower jedzie sam.
- Wygodna geometria.
- Wygodne siodełko.
- Niska waga 13 kg.
- Łatwość „prowadzenia” rower jest sztywny i stabilny.
- Koła 29 cali.
Minusy
- Bardzo widoczne spawy na ramie.
- Brak blokady amortyzatorów z manetki.
- Wysoka cena – 12499 zł, oczywiście to cena katalogowa. W sklepie zawsze można dostać przyzwoity rabat.
Dokładną specyfikację znajdziecie na stronie Liv.
Zdjęcia wykonane na mojej drugiej ulubionej – Hałdzie Krupiński
Schematy geometrii pobrane ze strony liv-cycling.com/pl
2 Replies to “Dziki Liv Pique 29 1 2021”