Czy to na pewno styczeń?
Trochę nam ta pogoda płata figle. Ale mi to w sumie pasuje. Przynajmniej rano można pojechać w góry na narty, a po południu iść na rower.
Tak też zrobiłam. Może akurat dziś rano na nartach nie byłam, ale popołudnie na rowerze jak najbardziej zaliczyłam. Jak zwykle w planach była krótka wycieczka, tak na godzinkę do pobliskiego lasu. Skończyło się jak zwykle. Szybka pięćdziesiątka z bonusowym zakończeniem. Jak już wjechałam do lasu i zobaczyłam lekko zmrożone liście, oświetlone promieniami słońca, wyglądające niczym diamenty – nie mogłam tak szybko wrócić.
Po drodze do domu wpadłam na pomysł, żeby zajrzeć na moją lokalną górę, Hałdę Skalny. Na pewno coś kiedyś o niej słyszeliście, a jeśli mieszkacie niedaleko to z pewnością byliście na jej wierzchołku. Jej wysokość to 389 m n.p.m. Skąd się wzięła wielka góra? Hałdy powstają z kopalnianego urobku, czyli tego co niepotrzebne podczas wydobycia węgla. Tuż obok znajduje się czynna kopalnia Bolesław Śmiały. Kiedyś hałda po prostu była takim Śląskim Wezuwiuszem, ponieważ zwyczajnie się paliła i zatruwała okoliczne miejscowości.
Teraz nasza Hałda jest po rekultywacji i stała się zieloną górą, którą widać nie tylko z wiślanki. Ze szczytu przy dobrej widoczności można dostrzec Beskidy i oczywiście typowy dla śląska widok: kopalnia, kominy i familoki, ale i ogromne połacie okolicznych lasów.
Którędy dostać się na Hałdę?
Na Hałdę Skalny najlepiej wjechać od Łazisk Średnich. Za klubem Fitness Mavi Area, jest wąska ścieżka przez las.
Na końcu ścieżki wychodzi się na szeroką drogę prowadzącą na wierzchołek. Dziś akurat było trochę błotniście.
Oczywiście na Hałdę Skalny jest zakaz wstępu i wszyscy go przestrzegają;). Widać to po zerwanym z tabliczki słowie NIE.
Słońce już powoli zachodziło, więc wiedziałam, że widoczki będą powalające.
Wioło jak pieron.
Wjechałam na samą górę i widok mnie rozwalił. Takie zachody to tylko w styczniu. Może dlatego że nad miastem tworzy się taka otulina z unoszącego się smogu.
Objechałam jeszcze Hałdę dookoła, czekając aż słońce zejdzie troszkę niżej. Ale wiatr był niemiłosierny.
Mimo cudnych widoków, wiedziałam już, że do końca zachodu na pewno nie zostanę, bo raczej zamieniłabym się w kostkę lodu.
Zjazd był szybki i zimny. Na dole zauważyłam, że od spodu mojego roweru powstały formacje błotne przypominające coś w rodzaju stalaktytów.
Słońce jeszcze nie zaszło więc towarzyszyło mi jeszcze przez jakiś czas, przedzierając się przez pnie drzew.
Powrót
Aby dojechać do Łazisk Górnych jechałam przez park dawniej tzw. Ścieżkę Zdrowia i spotkałam je… DWA OGROMNE DZIKI stały na mojej drodze. Nie wiedziałam, czy się wracać, czy jechać dalej. W ostateczności stanęłam w bezruchu słysząc tylko bicie własnego serca, w oczekiwaniu aż przejdą. Na szczęście, długo się nad tym nie zastanawiały. Wbiegły w las kiedy mnie zobaczyły. Nigdy nie wiem czego się spodziewać po tych zwierzętach. Słyszałam takie historie na ich temat, że wolę spotykać je tylko od czasu do czasu. Taki dziki zachód mi zafundowały.
Dziki towarzyszą nam nie poraz pierwszy. Oby sławna w zeszłym roku puma nie chciała przeciąć ścieżek rowerzystom. Piękne zdjęcia.
Na hałdzie zawsze dobrze mieć czapkę.
Wjeżdżalnia krzesełkowa 300 osób ..na hałdę i śnieg lepsza zabawa niż enduro
raczej hałda trochę za mała