Planując wycieczkę nigdy nie ustalam sobie konkretnego celu, który koniecznie muszę osiągnąć, wjechać na najwyższą górę, bo niższe nie będą wystarczająco satysfakcjonujące, zjechać tylko tym konkretnym szlakiem, bo wszyscy mówią że jest najlepszy. Sama droga, odkrywanie nowych miejsc, poznawanie nowych zapachów, doznawanie skrajnych emocji jest celem samym w sobie, który na szczęście jest nieosiągalny.
Magura Orawska
Będąc na Magurze Orawskiej miałam odczucie jakby kraina ta była bardzo daleko, ale jednak co jakiś czas o bliskości przypominały niekończące się widoki na nasze piękne Beskidy. Co uświadamiało mnie, że jestem przysłowiowy rzut beretem od domu. Najwyższym szczytem Magury Orawskiej jest Minčol, to aż 1394 m n.p.m., ale czy to istotne…?
Obszar Magury Orawskiej
Pasmo usytuowane jest na terenie Słowacji, leży między rzekami Orawa i Biała Orawa. Graniczy z Beskidem Żywieckim, Górami Choczańskimi, Pogórzem Skoruszyńskim oraz Małą Fatrą. Ciągnie się z południowego zachodu na północny wschód pasem szerokości 5 – 10 km i długości 36 km. Zajmuje powierzchnię 216 km. Czyli jest co zwiedzać.
Przebieg Trasy: Lokca – Babínska Hol’a – Kubínska hoľa – Minčol – Lokca
Mapa
Lokca 637 m n.p.m.
Trasę po Magurze Orawskiej można zaplanować na wiele sposobów. Dłuższą, krótszą. Rozpocząć wycieczkę też można z różnych miejscowości. Jeśli chcesz przejechać cały czerwony szlak biegnący przez najwyższe szczyty warto zaparkować w Namestevie tuż nad jeziorem Orawskim. Ja jednak rozpoczynam wycieczkę w wiosce Lokca, a po naszemu Łokcza. MTB Kampera parkuję na parkingu w „centrum”.
Właściwie od razu wbijam na zielony szlak, który początkowo świetnie oznaczony biegnie przez wąskie uliczki wioski.
Następnie dróżką między polami kwitnących ziemniaków, rozpoczynam podjazd. Pogoda totalnie bezwietrzna, liście drzew wiszą na nieruchomych gałęziach, trawy zamarły w bezruchu. Nawet chmury wydają się być przyklejone do nieba na stałe. Krajobraz wygląda jak namalowany, a ja jestem jedynym poruszającym się obiektem, dobrowolnie uwięzionym w impresjonistycznym obrazie.
Cała lekkość i piękno zielonego szlaku kończy się szybko. Oznaczenia zniknęły, natomiast mapy nijak pokrywają się z terenem. Zaliczam niepotrzebny podjazd drogą prowadzącą donikąd. Wracam. Próbuję inną dróżkę, ale też urywa się gdzieś w połowie. Do trzech razy sztuka myślę. Jest udało się, znalazłam właściwy kierunek. Docieram do skrzyżowania leśnych dróg i odnajduję zielony pasek na drzewie oraz altankę.
Dalsza część zielonego szlaku to wypych przeplatany jazdą w siodle. Raz stromizny, a raz gałęzie wystające z ziemi jak powbijane oszczepy. Dodatkowo niewyraźnie został on oznaczony, koniecznością jest częste sprawdzanie drogi na mapie, ale właśnie o to w tym chodzi, szukanie drogi jest nieodłącznym składnikiem poznawania nowych miejsc.
Szlak znów zostaje przecięty przez drogę bardziej zdatną do jazdy. Dlatego opuszczam zielone oznaczenia prowadzące na Budin, oszczędzając sobie dalszego pchania. Trawersem Budina dojeżdżam do czerwonego szlaku.
Šubovka 1120 m n.p.m.
Jako, że pogoda poprawiła się dopiero kilka dni temu, niektóre miejsca nie zdążyły porządnie wyschnąć. Ogromne kałuże na całej szerokości szlaku o niezbyt wyrafinowanym kolorze, zostawiają ślady na idealnie czystym rowerze jak i garderobie pachnącej jeszcze Lenorem Summer Day.
Kiedy już udaje mi się przebić przez bagno, niebieskie zarysy gór wyłoniły się tuż nad koronami młodnika.
Robię przerwę, obserwuję powoli kłębiące się chmury. Czy zwiastują deszcz? W górach nigdy nic nie wiadomo.
Dalsza część czerwonego szlaku, to soczysty leśny zjazd przez Pripor (1106 m n.p.m.) Kamienie jak i korzenie błyszczą wilgotną czernią, a opadłe liście wyścielają ziemię ładnym dywanem, że aż nieprzyzwoicie było tak po prostu po nich przejeżdżać brudną oponą.
Babínska Hol’a 1062 m n.p.m.
Do Babínskiej Holi docieram z lekko rozwianym włosem i piegami z błota na twarzy. Drzewa na tym odcinku jak teatralna kurtyna odsłoniły widok na spektakl w roli głównej z Tatrami Zachodnimi, Nizkimi, a ponad nimi ostre szpice Tatr Wysokich.
Tatrzańskie widoki towarzyszą mi przez dłuższą chwilę, raz odsłonięte bardziej, a raz mniej, zupełnie jakby widok był mi dozowany w odpowiednich ilościach, bym nie padła z wrażenia.
Čistý Grúň 1082 m n.p.m.
Jak wiadomo góry mają to do siebie, że prócz oszałamiających widoków oraz zjazdów, dają odetchnąć od tego piękna podjazdami.
Javorová 1076 m n.p.m.
Dlatego jadąc grzbietem Magury Orawskiej, musisz spodziewać się różnorodności, raz w górę, raz w dół, po błocie i po gałęziach.
Mijam ścianę lasu i wtem wjeżdżam na rozległą polanę.
Idealne miejsce w idealnym momencie na zrobienie przerwy. Trochę to trwało, wylegiwanie się na łące, obżeranie czekoladą i zwyczajne gapienie się na góry stało się moją domeną. Po prostu, leżę na trawie, gdzieś od lasu dobiega śpiew ptaków, a tuż przy mnie krąży bzyczący owad nie dający zjeść czekolady.
Tym razem nie Tatry rozpieszczają oczy, ale Babia Góra duża i Mała, Pasmo Policy wioska Lokca z której wyruszyłam oraz Babin przez który będę wracać za kilka godzin.
Prócz widoków na Beeskid Żywiecki ciągle kątem oka widziałam podjazd z jakim przyjdzie mi się zmierzyć jak tylko ruszę. Nie ma na co czekać im dłużej się człowiek nad czymś zastanawia tym trudniej się za to zabrać. Na szczęście można się nieźle rozpędzić oszczędzając przy tym trochę energii na pierwsze metry przewyższeń.
Pol’ana 899 m n.p.m.
Oj warto było upocić się na podjeździe. Wielki Chocz przywitał mnie nieśmiale, a tuż za nim Wielka i Mała Fatra, które śnią mi się po nocach. Kiedy ogarniesz wzrokiem ten szeroki widnokrąg, w pierwszej chwili widzisz tylko góry – świat oczyszczony z ludzi i ich pośpiechu. Tylko góry, dla których czas jakby nie istniał. Góry wyniosłe obojętne na nasze szaleństwa jak i nasz podziw.
Opuszczam cały ten majestat nadal trzymając się czerwonego szlaku, który wpada do lasu.
Błotnistego lasu…..
Z nowymi śladami po walce w błocie wyjeżdżam na rozległą łąkę, znów w towarzystwie widoków na Babią Górę, schowaną już bardziej za chmurami.
Szeroką drogą po środku tejże łąki zjeżdżam do Przełęczy Przysłop.
Sedlo Príslop 809 m n.p.m.
Na miejscu jest knajpa, można doładować energię, napić się piwa (oczywiście 0%) i uzupełnić zapasy wody. Jest też czytelna mapa z pobliskimi cyklotrasami. Ja jak zwykle mam wszystko czego potrzebuję ze sobą, więc ruszam dalej.
Jeżeli staję przed wyborem podjazdu cyklotrasą, a szlakiem pieszym z reguły wybieram opcję rowerową, wiem, że wtedy podjazd z pewnością będzie bardziej optymalny. Tak też zrobiłam tym razem. Podążam za oznaczeniem czerwonego „C” na Kubínską hole trawersując Príslop i Čierný Vrch. Po kilkuset metrach podjazdu znów zostaję oczarowana urokiem Wielkiego Chocza i Fatr. Bliżej wiele innych szczytów, małych i dużych, znanych i nieznanych, a między nim siedzące w dolinach wioski.
Kamenný závoz 980 m n.p.m.
Cyklo trasa nie jest jednolita, to nie tylko nudny podjazd lecz naprzemienny, urozmaicony widokowo szlak. Po którymś z kolei podjeździe na spokojnie siadam, bo nigdzie mi się nie spieszy.
U podnóża szczytu Minčol fani bike parków znajdą coś dla siebie. Jest kolej linowa i kilka całkiem przyzwoitych tras zjazdowych. Nie ukrywam, że strasznie nie chciało mi się podjeżdżać na Kubínską hole, bo to podjazd konkretny i długi. Jak tylko zobaczyłam, że wyciąg jest czynny, ogarnęło mnie straszne zmęczenie. Zbieg okoliczności? Czasami tak bywa. Dlatego nie zastanawiając się długo skorzystałam z opcji wjazdu wyciągiem oszczędzając nogi o 328 m przewyższenia.
Kubínska hoľa 1346 m n.p.m.
Widok dokonały chmury jak kulki waty zawieszone nad domami w dolinach, faliste i postrzępione linie każą domyślać się nazw szczytów. Góry bliższe tylko o ton ciemniejsze od nieba natomiast dalsze zlewają się z przestrzenią, przesuwając tym horyzont jeszcze dalej. Nic tylko patrzeć w dal – nic więcej i aż tyle.
Minčol 1392 m n.p.m.
Oszołomiona ekskluzywnymi widokami ruszam w kierunku Mincola, spodziewałam się tutaj krótkiego wypychu, ale jednak udało się atak szczytowy zaliczyć w siodle.
Minčol na kolana nie powala. Szczyt jest zalesiony i widoków nie uświadczysz.
Ale za to bogadztwo różnorodnej flory cieszy oko podobnie jak ładny widok. Siadam na chwilę przeglądam mapę. Już wiem którędy będę wracać.
Jadę czerwonym szlakiem, wracam na Kubínską hoľe.
Čierný vrch 1319 m n.p.m.
Dojeżdżam do granicy lasu, otwarta przestrzeń kończy się, a szlak zamienia w uroczy singiel nieco szerszy od opony.
Tuż po zacnym zjeździe z Čiernego vrchu wyjeżdżam z lasu na szeroką polanę. Powietrze ogarnął zapach słodki, ciepły, ale jednocześnie orzeźwiający. Taki, który z rozkoszą wciąga się do płuc i nie ma się go dość.
Wszystko stało się jasne. Krzaczki jagód leśnych dosłownie uginały się pod ciężarem dorodnych owoców. Moje dłonie zrobiły się fioletowe.
Jest ciepło i cicho, jedynie wiatr delikatnie porusza gęste kępy jasnożółtych traw.
Podążam dalej środkiem polany znów w towarzystwie Babiej Góry, która odprowadza mnie wzrokiem w stronę lasu.
Przegapiłam gdzieś ślad czerwonego szlaku prowadzącego na Príslop, przypadkowo zjeżdżam na cyklotrasę którą wcześniej jechałam. Myślę, że nie straciłam wiele. Dojeżdżam do Przełęczy Príslop, dalej kontynuuję cyklotrasę.
Babín
Przez wioskę Babín dojeżdżam do Łokczy polną dróżką w promieniach zachodzącego słońca.
Był to dzień zielono – niebieskich widoków i złotych akcentów. Pierwszy plan to nasycona zieleń drzew, drugi , widoczny nieco wyżej i dużo dalej, to niebieskie góry na horyzoncie. A ze złota były trawy porastające rozległe łąki. Taka ta Magura Orawska.
Ruszam samochodem do swojego drugiego świata. JAKI TEN DZIEŃ BYŁ DOBRY🙏
Podsumowanie
- stopień trudności: trasa nie jest trudna, pod względem technicznym. Wiadomo początkowy wypych zielonym szlakiem daje w kość, ale jest opcja alternatywna leśnymi drogami,
- Dystans: 46,9 km,
- Przewyższenia: 1769 m up, ale 328m wjechałam wyciągiem,
- Czas: najlepiej cały dzień,
- Oznaczenia szlaków: 9/10, ze względu na znikome oznaczenia zielonego szlaku, ale skoro ja dałam radę się nie zgubić totalnie, to pewnie ty też,
- Najlepsze miejsce widokowe: Kubínska Hoľa
- Najlepszy zajazd: cały czerwony szlak ze szczytu Minčol aż do przełęczy Príslop.
Czytając jakbym widział siebie 😀
Niby planuję trasy ale nie trzymam się ich kurczowo. Gubienie właściwej drogi to też moja specjalność 😀 najczęściej dzięki pokusie zjazdu w dół. Ostatnio więcej chodzę niż jeżdżę ale nic pod tym względem się nie zmieniło 😉 zdarza się, że „błądzę” w poszukiwaniu drogi ponieważ nie mam w zwyczaju zawracać. Często „ostatkiem” sił ale dość często zostaję nagrodzony odkryciem pięknego miejsca. No bo co by to była za frajda chodzić tam gdzie to wszyscy znają 😉😀
Na początku napisałem, że czytając jakbym widział siebie, ale nie tylko w kwestii przygód ale i opisywania. Cieszę się, że jestem „normalny”😎
Dobrze się Cie czyta.
hehe Dokładnie. Też nie lubię zawracać, ale czasami trzeba kiedy krzaki są już wyższe niż ja. Hmm z tą normalnością to chyba … zachwycanie się przyrodą powinno być normalne dla wszystkich:). Cieszę się że się podoba.
Lata temu miałem okazję zapoznać się z Magurą Orawską i wspominam ją z mieszanymi uczuciami. Startowaliśmy z Namestowa i od anteny, przez sporą cześć drogi były chaszcze, wiatrołomy, wiatrołomy i chaszcze. Twoim pięknym opisem zachęciłaś mnie do ponownej wycieczki w tym rejonie i tym razem musze powiedzieć, że się nie zawiodłem. Dzięki! Orawa jest przepiękna, zapewnia super widoki, a rowerowo jest bardzo przyjemna. Polecam wszystkim. Zmieniłem trochę trasę i z Lokcy pojechałem w drugą stronę. Stopniowo wznoszącym się grzbietem (zielony szlak na północ od Lokcy), przez rozległe polany na Prislopec, potem Mincol, oczywiście cyklocestą do przełęczy, a później czerwonym do Budina i stamtąd zjazd szutrosfaltem na dół. Jakbyś kiedyś się tam jeszcze raz wybierała, to polecam trasę w tym kierunku. Z uwag technicznych, wybierając się na Magurę Orawską warto pojechąć gdy jest w miarę sucho 😉
Dziękuję bardzo❤️❤️❤️