Pomysł, aby wjechać na Magurę Witowską zrodził się zupełnie przypadkiem, przy okazji wizyty w Tatrach, a że zawsze zabieram ze sobą rower…
Przebieg trasy: Witów – Magura Witowska – Masnakova – Witów
Witów
Witów to wieś podhalańska niedaleko Zakopanego. Jest tam o wiele spokojniej niż w Zakopcu. Wbrew pozorom wioska nie jest taka mała, ponieważ jej obszar obejmuje część Tatr Zachodnich, Orawicko – Wtowskich Wierchów, oraz część rowu Kościeliskiego.
Po szybkiej analizie mapy uznałam, że na Magurę Witowską najlepiej wjechać niebieskim szlakiem od Witowa.
Bardzo zależało mi aby zdążyć na zachód słońca, dlatego zapytałam gospodyni (pensjonatu w którym się zatrzymałam), jak wygląda szlak. Jedyne czego się dowiedziałam, to tego, że utonę w błocie. Wcale mnie to nie zniechęciło. Głód pięknego zachodu słońca był silniejszy.
Początkowo jest to podjazd przez las po płytach.
Ewidentnie jest to trasa zwózki drzew.
Aż w końcu kilka kałuż, które spokojnie mijam bokiem. Takie błoto to nie błoto. Dawno nie padało, więc liczyłam, że na tym się skończy.
Dalej szlak już jest przyjemniejszy, wąska droga między drzewami. Fakt, że gdyby było po deszczu, byłoby tutaj miękko.
Im wyżej tym bardziej podoba mi się ten podjazd.
Bez wypychu, ładne widoki, śpiew ptaków, czego chcieć więcej.
Za plecami pojawiają się pierwsze widoki, ale nie było czasu na podziwianie.
Mojej uwadze, oczywiście nie umykają kwiaty, wyłaniające się gdzieś z trawy.
Las
Las wygląda bajkowo, słońce idealnie oświetla korony drzew. Tworząc przyjemny klimat.
Dalej nic się nie zmienia. Prosto i w górę.
Koleiny wyjeżdżone przez ciężki sprzęt, miejscami trochę utrudniają jazdę, ale przynajmniej coś się dzieje.
Tutaj zaczyna być trochę wilgotno. Mogłam wybrać jazdę po mokrej glinie, zaklejającej bieżnik lub korzenie, po których średnio się podjeżdża.
Zrobiłam krótką przerwę. Wreszcie wyłoniły się Tatry. Szczyt był już blisko, więc wiedziałam, że zdążę na zachód.
Do tego momentu. Błoto, gałęzie, konary, kamienie i wszystko co utrudnia podjazd. Niestety nie ma możliwości innego przejazdu. Przedostałam się po leżących z boku gałęziach.
Witowski Przysłop 1164 m n.p.m.
Kiedy już przeszłam przez ten frasunek, wjechałam na Witowski Przysłop. Widok na Tatry Zachodnie odebrał mi mowę. Nie można tak po prostu przejechać. Znowu przerwa na ochy i achy. Witowski Przysłop jest najbardziej wysuniętym na południe szczytem w grani głównej Orawicko-Witowskich Wierchów, które oddzielone są od Tatr Zachodnich Bramą Orawską.
Czas do zachodu słońca uciekał, dlatego musiałam się ruszyć. Szlak nie wygląda już tak tragicznie, ale błota wcale nie jest mniej.
Przejechałam, a właściwie przeszłam ten fragment, slalomem między drzewami.
Od tego momentu niebieski szlak jest szlakiem granicznym.
Wkrótce dowiedziałam się, o co chodziło z tym utonięciem w błocie. To jest jedno z tych miejsc, gdzie woda nigdy nie wysycha. Na początku próbuję przejechać między koleinami, ale jest tak grząsko, że koła topią się, aż pod tarcze hamulcowe – a wcale tak nie wygląda.
Odeszłam kilka metrów w głąb lasu i mym oczom ukazał się ten bajeczny singiel, którym mijam cały hardcorowy odcinek kałuż.
Ostatnia prosta do szczytu na szczęście nie jest ścianą błota.
Przez cały ten mozolny podjazd po lewej towarzyszą mi zapierające dech widoki na Tatry Zachodnie.
Magura Witowska
Magura Witowska jest najwyższym szczytem polskiej części Podgórza Spisko – Gubałowskiego, przez wierzchołek przebiega granica polsko-słowacka. Jej południowe stoki opadają do Doliny Cichej, natomiast północno – wschodnie do Doliny Czarnego Dunajca.
Na Magurę docieram w idealnym momencie. Słońce jeszcze nie schowało się za górami, lecz oświetlało wierzchołki Tatr.
Na szczycie jest pokaźna altana. Gdzieś poniżej wieża widokowa, ale nie chciało mi się przedzierać przez ścięte drzewa.
Nie mogłam się napatrzeć. To była świetna decyzja, żeby tu przyjechać. Idealnie widać masyw Czerwonych Wierchów, Kominiarski Wierch, wyłania się też Giewont, a za nim postrzępione Tatry Wysokie. Z drugiej strony jak na dłoni Rohacze. A ja znów wyliczam na której górze już byłam.
W poszukiwaniu szlaku
Z Magury chciałam zjechać niebieskim szlakiem, a później żółtym, ale nie potrafiłam znaleźć żadnych oznaczeń, krążyłam od prawej do lewej, aż w końcu znalazłam jakąś strzałkę na drzewie, ale nic to nie dało, po prostu dalszej części niebieskiego szlaku nie ma, albo przebiega przez ścinkę drzew. Ostatecznie pojechałam ścieżką graniczną, ale miałam obawy, że gdzieś się urwie i będę musiała zawracać.
Znowu błoto… Teraz już mnie nie dziwi, że w tych rejonach rośnie siedmiopalecznik błotny.
Tutaj ponownie nie ma innej alternatywy przejazdu. Wkrótce droga połączyła się z żółtym szlakiem, ale nie wygląda najlepiej.
Przez polany
W końcu wyjechałam z tego bagna. Wprost na Polanę Bzdykówka. Niebo zabarwiło się na różowo.
Następnie na Skoruszówkę. Na Polanie Skoruszówka jest kilkanaście szałasów, bardzo ciekawie to wygląda. Każdy jest innej wielkości i nie są postawione symetrycznie jak szeregowce. Widać, że powstały w różnych okresach czasu.
Niektóre już wiekowe z zawalonym dachem, natomiast inne wyglądają na nowe. Podobno przechowywane jest w nich siano zebrane latem z okolicznych pól.
Robiło się już szarawo, ale liczyłam, że jeszcze gdzieś załapię się na kulminacyjny moment zachodu.
Z Polan rozpościera się widok na całe Pogórze Gubałowskie.
Gnając po tej rozległej łące niczym dziki rumak, w końcu ukazało się czerwone słońce zachodzące w dolinie między górami.
Pomarańczowy romantyzm
Nie wiem jak to się dzieje, ale zawsze trafiam w odpowiednie miejsca, o odpowiedniej porze. Widok był bajkowy. Widziałam już tyle zachodów, a za każdym razem zachwycam się jeszcze bardziej.
Zjeżdżam szeroką szutrówką, ale nie do jej końca, bo musiałabym sporo wracać asfaltem do Witowa. Dlatego w okolicach Masnakovej odbijam w prawo i tak na żywca przez łąkę zjeżdżam do „centrum”.
Mapa
Podsumowanie
- Trasa jest łatwa. W niektórych odcinkach występują głębokie kałuże, które wcale na takie nie wyglądają. Raczej odradzam przejechanie tej trasy po deszczu. Całość przejezdna bez pchania.
- Najlepszy widok jest na Przysłopie Witowskim, przynajmniej moim zdaniem.
- Najlepiej wybrać się na zachód słońca.
Zachody słońca i wspomnienia z dzieciństwa łączy ten sam rodzaj magii. I nie bierze się ona z ich piękna, ale z ulotności.
Richard Paul Evans
Droga Kasiu twoje relacje i wpisy na blogu są dla mnie inspiracją…. podziwiam sposób w jaki wyrażasz swoje głębokie uczucia doceniając piękno gór . Jesteś wyjątkową osobą gdybym miał możliwości robił bym dokładnie to samo … Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na kolejne relacje 🙂
Dziękuję. Cieszę się, że się się podoba😉 pozdrawiam
Trafiłem na ten blog klikając gdzieś tam w jego reklamę. Spodziewałem się kolejnego lansiarskiego bloga typu mamba, łenduro czy inne. Tymczasem blog skupiony na drodze z dobrze opisanymi zdjęciami, szlakiem i nutą niepretensjonalnej refleksji.
Często szukam opisu tras w internetach, ale rzadko kiedy znajduję cos konkretnego. Dlatego postanowiłam sama się tym zająć😉
Podziwiam detreminację, pełen szacunek :). Ostatnio byłam na Magurze od strony słowackiej i tam jest niesamowicie piękna droga rowerowa z Oravicy, utwardzona szeroka bez błota 🙂 Nie wiem tylko jak ze samym szczytem, bo wychodziłam ostro pod górę troszkę wcześniej. Pozdrawiam 🙂
Dziękuję:) Chyba tam z każdej strony jest ostro pod górę. Ale wiadomix. WARTO!