Klawiatura fortepianu, składa się z zaledwie osiemdziesięciu ośmiu klawiszy, co nie oznacza przecież, że kiedykolwiek zabraknie pomysłów na komponowanie nowych, pięknych utworów…
Nie mogę powiedzieć, że byłam już wszędzie w Beskidzie Śląskim i nie mam nic nowego do zobaczenia. Każde miejsce, o każdej porze roku, porze dnia i nocy jest czymś zupełnie nowym. Codziennie las pachnie inaczej, zmienia się kierunek wiatru, pojawiają się chmury na niebie, nowe ślady na szlakach, a kamienie układają w innym, uporządkowanym chaosie.
Przebieg trasy: Ostre – Małe Skrzyczne – Malinowska Skała – Magurka Radziechowska – Ostre
Ostre
Jeśli tu zaglądasz, to pewnie już wiesz, że moim zwyczajem jest parkowanie pod kościołem, ponieważ jest przeważnie pusty parking, a do tego wirtualna otoczka bezpieczeństwa, sprawia że jestem spokojna.
Do rzeczy. Trasę rozpoczynam w Ostrem, spod różowego kościoła z dachem w kolorze butelkowej zieleni. Tak sobie upatrzyłam na mapie tę wioskę.
Na początku trzymam się żółtego szlaku.
Asfalt trwa i trwa. Przyznam szczerze, że ten podjazd jest wyjatkowo nudny.
Zbaczam z żółtego szlaku na drogę pożarową nr 5, która również początkowo jest asfaltowa i nudna. Ale dość szybko zmienia się w dobrze ubitą szutrówkę, a zza drzew wyłaniają się pierwsze widoki.
Od dwoch tygodni nie widziałam ukochanych pagórków, dlatego musiałam chwilę postać, popatrzec i ochłonąć z rozrywajacej tęsknoty.
Kiedy wysokie drzewa zostają gdzieś poniżej, zaczyna się widokowy trawers z Żywiecczyzną u boku.
Skoro jest 6 grudnia, uznałam, że ten widokowy spektakl, jest takim prezentem od Mikołaja. W końcu cały rok byłam bardzo grzeczna.
Na drzewach już nie ma śladu po złotej jesieni, ale mimo to, krajobraz zimy bez śniegu nie wprowadza mrocznego klimatu. Zimozielone iglaki, sprawiają wrażenie, jakby to był początek wiosny.
Znalazło się tez miejsce nieco osłonięte od wiatru. Robię przerwę na herbatę i beztrosko gapie się na góry.
Leżę tak chwilę, ale jednak grudzień sprawia, że w bezruchu szybko robi się zimno.
Tęcza
W tej całej idylli, na niebie pojawia się jeszcze tęcza.
Szanowna Babia Góra również pozwala się zobaczyć.
Staram się jechać na przód, lecz przy tym krajobrazie moje tempo nie jest zabójcze.
Nie mogę się napatrzec.
Widok bezmiernie doskonaly.
Ostrym zakrętem w górę, wbijam w prawo na drogę nr 6.
To już właściwie ostatnie metry dojazdu do zielonego szlaku. Później szuter kończy się i trzeba trochę wepchać rower, po dość dużych kamieniach. Ale gwarantuję, że wysiłek zostaje zrekompensowany.
Nagrodą oczywiście jest ten olbrzymi viewpoint ,ciągnący się aż do Malinowskiej Skały.
Jadąc Grzbietem Skrzycznego, cudownie odsłania się panorama: z lewej Beskid Żywiecki, z prawej Śląski i Śląsko -Morawski. Wiatr wieje jak zwykle w pysk. Momentami porywy są tak silne, że nie potrafię jechać.
W miejscach osłoniętych przez drzewa, zostało jeszcze trochę śniegu, po zimie trwającej chyba tydzień.
Małe Skrzyczne 1211 m n.p.m.
Docieram do górnej stacji kolei na Małe Skrzyczne, tym samym do początku trasy Hip- hopa na Enduro Trails.
Zielonym szlakiem jadę w kierunku Malinowskiej Skały.
Malinowska Skała 1152 mm n.p.m.
Wypych na Malinowską nie należy do jakiś bardzo wyczerpujących. Ale kiedy tak ślizgam się na kamieniach, ciągnąc za sobą rower, miałam wrażenie, że jestem dość ciekawą atrakcją dla turystów aktualnie przebywających na szczycie.
Na Malinowskiej jak zwykle widoki piękne i jak zwykle ciasno. Spędzam tam tylko chwilę. Wieje dziś jak pieron.
Z Malinowskiej zjeżdżam z widokiem na Baranią Górę, do skrzyżowania szlaków pod Malinowską Skałą. Łączy się tu żółty z Lipowej i czerwony z Salmopolu.
Jeszcze chwilę trzymam się zielonego.
Pod Zielonym Kopcem (1152 m n.p.m) jest co pchać, ale przynajmniej nie wieje.
Gawlasi 1077 m n.p.m.
W okolicach szczytu Gawlasi widoki znów zaczynają porażać po oczach.
Jadę w dół zielonym szlakiem, następnie trochę wypychu i cyk, jestem na Magurce Wiślańskiej.
Magurka Wiślańska 1140 m.n.p.m
Docieram do mojego dzisiejszego celu głównego grzbietu pasma Baraniej Góry. Zmieniam kolor szlaku na czerwony, jadę w kierunku Magurki Radziechowskiej.
Ubóstwiam złotą porę dnia.
Zachodzące słońce przepięknie rozświetla moją zmorę – Baranią Górę. Już któryś raz z kolei trafiam na taki właśnie widok na Baranią.
Gdzieś tam nawet Śpiący Rycerz się pojawił.
Ta część czerwonego szlaku jest taką odkrywczą przechadzką między wychodniami skalnymi, wyrastającymi gdzieś po bokach.
Jasne było (a raczej ciemne), że najlepsza część trasy będzie już w nocy tzn. około 16 – tak to już w grudniu bywa, że noc przychodzi w dzień.
Muronka 1017 m n.p.m.
Znów lekki klimat filmu grozy sprawił, że dostałam nadludzkich umiejętności bohaterów komiksów Marvella. Tym razem nie była to siła Hulka (tak jak wtedy gdy usłyszałam niedźwiedzia na Magurze Spiskiej), lecz powiew dreszczyku emocji, wyposażył mnie w umiejętności najlepszego zawodnika enduro, o zwinności Spider-Mana, prędkości Black Bolt’a i wzroku Moon Knight’a. Oczywiście nie zabrakło przy tym wdzięku Elektry.
Wyjeżdżam z lasu, nie jest jeszcze tak ciemno. Zatrzymuje się, wyjmuję telefon, aby zrobić zdjęcie.
Wtedy widok dosłownie powala mnie na ziemię. Dlatego radzę w tym miejscu uważać. Uznałam, że jak już leżę, to sobie odpocznę po tym fascynującym odcinku zielonego szlaku.
Nie warto się spieszyć, jaśniej już dziś nie będzie, a zielony szlak nadal przyjemny.
Ale warto się odwrócić, by zobaczyć góry płonące w promieniach słońca.
Dalsza część szlaku jest równie zacna. Serio. Zielony z Magurki Radziechowskiej, to zdecydowanie najlepsza część dzisiejszej jazdy.
Zjeżdżam wprost na kościelny parking, w myslach bijąc niskie pokłony dla Beskidu Śląskiego za kolejny DOBRY dzień.
Mapa
Podsumowanie
- Stopień trudności: średni, podjazd to głównie asfalt i szuter, natomiast jest trochę wypychu, gdzie potrzebne jest większe samozaparcie. Zjazdy jak to zjazdy w BŚ. miejscami są kamole
- Dystans: 27,8 km
- Przewyższenia: 1019 m up.
- Czas: jeśli styl jazdy nie przypomina mojego, czyli totalny slow ride, myślę że 3, 4 godziny na enduro klocu.
- Oznaczenia szlaków: 10/10
- Najlepsze miejsce widokowe: okolice Magurki Wiślańskiej, Grzbiet Skrzycznego i końcówka trawersu Skrzycznego na szutrowym podjeździe.
Mała uwaga – ta góra za Zielonym Kopcem to nie „Gawlas”, tylko Gawlasi. Nie wiem czemu, ale ten szczycik ma pecha, bez przerwy ktoś tę nazweęmyli, widziałem nawet wersję „Gawlast” 😉
Dzięki:) Na różnych mapach jest różnie napisane. Nie mogłam się zdecydować. Z Gawlastem też się spotkałam, ale to mi już zupełnie nie pasowało. Poprawiam więc na Gawlasi jak być powinno:)
No dobra. Jutro robię tą trasę. Dzięki za fajny opis. Oby pogoda się utrzymała. Pzdr Ł.
heh. Super. Dziękuję. Daj znać jak było:)
Ogarnięte. Na szczęście pogoda w miarę dopisała. Było trochę chmur ale i tak widoki piękne. Na pewno za niedługo pojadę tam jeszcze raz. Część trasy z Zimnika przez Skrzyczne do Malinowskiej Skały znałem już wcześniej. Bardzo lubię tą część Beskidów. Teraz porą na coś nowego. Dziękuję za mapkę i opis….
No tak pogoda nie była zła. Chmury dodają swego rodzaju uroku. Też lubię ten odcinek, jest taki widokowy i nawet nie wiadomo kiedy mija podjazd.