Przebieg trasy: Brenna – Stary Groń – Przełęcz Salmopolska – Malinowska Skała – Skrzyczne – Szczyrk – Klimczok – Błatnia – Brenna
Brenna
Brenna to przyjemne miasteczko, a właściwie wieś w Beskidzie Śląskim. Jest także bazą wypadową na wiele fajnych pieszych jak i rowerowych szlaków. Właśnie stąd często zaczynam swoje trasy.
Z Brennej wychodzą szlaki na:
- Równicę 884 m n.p.m. zielony
- Horzelicę 797 m.np.m, Stary Groń 792 m n.p.m. czarny i zielony
- Schronisko na Błatniej 893 m n.p.m zielony
- Kotarz 974 m n.p.m. niebieski

Lubię testować różne szlaki, oraz nieoznaczone drogi prowadzące na szczyt. Wtedy wiem, która jest najlepsza. Nie raz mi się zdarzyło pchać do celu po kamieniach i chaszczach, a później dowiadywałam się, że była inna opcja całkowicie przejezdna. Mimo to preferuję uczyć się na własnych błędach. Tak powstają przygody.
Na Stary Groń
Na Stary Groń prowadzą dwa szlaki. Zielony i czarny. Obydwa na początku nie są zbyt przyjazne w podjeżdżaniu, dlatego tym razem postanowiłam dostać się na Stary Groń trochę inaczej niż zwykle. Chciałam ominąć początek zielonego szlaku. Prawie idealnym rozwiązaniem okazał się podjazd płytami ulicą Sportową. Prawie, bo to płyty.

Wkrótce dojechałam do zielonego szlaku omijając najbardziej hardcorową jego część.

Po drodze nie zabrakło tych różowych piękności. Pomyśleć, że kiedyś ten kolor działał na mnie jak płachta na byka. A teraz… Teraz moja dusza jest różowa.

Stary Groń nie jest jakimś spektakularnym szczytem, widoki ładne, ale nie powalają. Jego wierzchołek jest bardzo rozległy, bo ciągnie się od Horzelicy do Grabowej.

Ale można powiedzieć, że to pierwsze miejsce do odhaczenia na zjedzenie kanapki.

Mój rower ewidentnie przyciąga pszczoły.

Kawałek dalej postawiono wieżę widokową. Tym razem podarowałam sobie dreptanie po schodach, ale jeśli pojedziecie tędy pierwszy raz, nie można tego ominąć.

Lepiej trzymaj się szlaku!
Jak wyżej wspomniałam, lubię odkrywać nowe drogi. Dlatego do Przełęczy Salmopolskiej zdecydowałam dostać się nie czarnym szlakiem, który prowadzi do Grabowej, a następnie czerwonym prosto na Przełęcz Salmopolską, lecz jakąś boczną ścieżką.

Na początku była to świetna alternatywna trasa. Niezbyt nachylony podjazd, z małą ilością kamieni.

Później już trochę gorzej, ale wiadomo, nie zawsze jest idealnie. Za kilkadziesiąt metrów zaczęła się przygoda. Mega wypych po kamieniach i resztkach wyciętych drzew, przerodził się w brodzenie po omacku w trawie i pokrzywach po pas.

Wkrótce jednak wyszłam gdzieś z krzaków wprost na Przełęcz Salmopolską. Zdecydowanie odradzam ten fragment trasy. Lepiej trzymać się szlaku.

Zmęczyłam się tym pchaniem, a nie jestem maszyną więc zarówno ile razy pcham, tyle razy odpoczywam.

Do Malinowskiej Skały
Z Przełęczy Salmopolskiej na Malinowską Skałę prowadzi czerwony szlak, lecz rowerem lepiej skręcić w żółty i potem szerokim widokowym szutrem dojechać do rozjazdu i odbić w lewo w wąską ścieżkę ku górze.

Ścieżkę łatwo zauważyć, chyba że złapiecie szutrowe flow i nie zdążycie wyhamować. Tym przyjemnym singlem dojeżdża się do Przełęczy pod Malinowem, gdzie zbiega się czerwony i niebieski szlak.

Szlak jest bardzo malowniczy.

Podjazd nie sprawia większych trudności. Tuż przed szczytem można się spodziewać krótkiego wypyszku.

Widoki uzmysławiają nabieranie wysokości.

Pogoda tego dnia była wyjątkowo udana. Na horyzoncie pięknie zarysowywały się Tatry.

Malinowska Skała 1152 m .n.p.m.
Malinowska skała to bardzo charakterystyczny szczyt w Beskidzie Śląskim, ze względu na swoje walory geologiczne. Skała znajdująca się na wierzchołku zbudowana jest z tzw. zlepieńców, co tworzy bardzo ciekawą formację skalną.

Na ową skałę można wjechać rowerem, o ile nie będzie tłumu ludzi, jak było w tym przypadku.

Skrzyczne 1257 m .n.p.m.
Z Malinowskiej Skały na Skrzyczne prowadzi zielony szlak biegnący szerokim grzbietem, przez Kopę Skrzyczeńską 1189 m n.p.m. i Małe Skrzyczne 1211 m n.p.m
Skrzyczne jest najwyższym szczytem Beskidu Śląskiego, jego wierzchołek należy do Korony Gór Polski. Co ciekawe nazwa pochodzi od żab. Podobno kiedyś w kotle między małym a dużym Skrzycznem było polodowcowe jezioro oblegane przez żaby. Jak wiadomo żaby skrzeczą.

Widoki są bajkowe, całość dopełniają zielono złote źdźbła traw, muskane delikatnym wiatrem, które stają się źródłem mojego zachwytu.

Przeprawa przez ten wielki viewpoint wprawiła mnie w głód. W schronisku zaopatrzyłam się w domowe ciasto plus zimne piwo (oczywiście bezalkoholowe). Wiele do szczęścia mi nie potrzeba.

Na Skrzycznem znajduje metalowy taras robiący za wieżę widokową, która pozwala zobaczyć panoramę w wersji 360°.

Hip Hopa? Dlaczego by nie.
Początkowo ze Skrzycznego chciałam zjechać czerwonym szlakiem.

Ale jak już tutaj byłam, skorzystałam ze ścieżki Enduro trails – Hip hopa (flow).

Ten wielki basen, to zbiornik wody do naśnieżania stoków narciarskich w zimie.

Miałam ochotę wjechać gondolą i zjechać jeszcze raz. Powstrzymałam się, bo w planach był zachód słońca na Błatniej, a wszystko miałam wyliczone co do minuty.

Szczyrk
Szczyrk to już nie jest taka spokojna miejscówka jak Brenna. Duży ruch samochodów i tłum ludzi. Zdecydowanie to nie moje klimaty. Ale przynajmniej uzupełniłam zapasy. Ciastko jaglane z Żabki wymiata.

Podjazd na Klimczok
Aby dostać się ze Szczyrku na Klimczok rowerem, zalecam niebieski szlak. Jest to asfalt, początkowo o dużym nachyleniu, przecinający od czasu do czasu las. Później przekształca się w szuter, aż do skrzyżowania Na pięciu drogach.

Właśnie na w/w skrzyżowaniu najlepiej pojechać zielonym szlakiem. Serio. Testowałam już każdy, zielony jest najbardziej optymalny tzn. bezwypychowy. A ponadto widokowy, w przeciwieństwie do pozostałych. Prowadzi także wprost do Schroniska Pod Klimczokiem.

Od schroniska jak zwykle wypych na Klimczok. Tego fragmentu niestety nie ma jak ominąć. Nawet nie wiem ile razy już tu pchałam rower, tak często bywam w okolicy.
Klimczok 1117 m n.p.m.
Krótkie posiedzisko na szczycie Klimczoka z widokiem na Beskid Żywiecki i zarysowane nad nim wierzchołki Tatr.

Aby dojechać do Błatniej należy jechać żółtym szlakiem, który jest taką wisienką na torcie tej trasy. Wspominałam o nim we wpisie Wielki viev point na Błatniej. Chociaż, wydaje mi się, że w tym roku przybyło trochę kamieni.
Błatnia 917 m n.p.m.
W drodze na Błatnią w okolicy Stołowa już robi się widokowo.

Mimo że ten odcinek szlaku pozwala nieźle się rozpędzić, nigdy nie mogę przejechać go bez zatrzymywania. To przez ten krajobraz, po prostu nie pozwala, aby go nie podziwiać.

Kiedy dojechałam na miejsce wiatr tak się wzmógł, że ciężko mi było jechać.

Błatnia jest jednym z nielicznych miejsc, gdzie można zobaczyć TAKĄ panoramę. Od strony północnej, widok aż tak nie powala, oglądanie aglomeracji nie jest tak fascynujące. Najbardziej zachwycają kierunki południowe, Cupel, Trzy Kopce, Kiczory, Horzelica, Wielki Stożek, Cieślar itd. Czasami widoczność jest tak dobra, że można dostrzec wierzchołki Słowackiej Małej Fatry. Kiedy tam tak sobie siedzę, szukam góry na której jeszcze nie byłam. Staje się to coraz trudniejsze.

Schronisko
Jakieś 200 m poniżej szczytu jest schronisko. Jakoś nie przypadło mi do gustu.

Bo Brennej zjechałam zielonym szlakiem, który okazał się być kamienistym dywanem.

Robiło się już ciemno, dlatego odbiłam w jakąś drogę, bardziej przyjazną dla wieczornych zjazdów…

Podsumowanie
- Stopień trudności: trudna. Beskid Śląski nie należy do łatwych, dlatego trzeba się przygotować na różne niespodzianki, w postaci ostrych podjazdów, wypychów i kamieni.
- Najlepsze miejsce widokowe: oczywiście Błatnia w porze zachodzącego słońca
- Czas: nigdy mi się nigdzie nie spieszy, preferuję totalny slow ride. Wyruszyłam coś koło 11, po zachodzie byłam w Brennej, więc prawie cały dzień
Mapa
„Ja akurat marzenia górskie mam pod powiekami,to jest mój oddech,moje życie”
Wojtek Kurtyka
Rower niby agresywny, ale pozycja podniesiona jak w miejskim, sztyca obniżana do zjazdów, duża tarcza z tyłu pomaga w podjazdach. To jest ewolucja pieszych turystów. Ale… niebieski kolor Żywca to już moim zdaniem jest przesada. Czyż to nie jest przykład dla pieszych jak wznieść się o parę poziomów wyżej? W każdym razie dzięki za relację.
Raczej ewolucja rowerzystów. Żywiec nawet w kolorze niebieskim, smakuje dobrze w towarzystwie górskich widoków. Pozdrawiam:)
Piękne miejsce! 🙂 Cudne widoki – już się nie mogę doczekać na mój własny urlop, będzie jeżdżone!
Tak, Beskid Śląski jest piękny. Udanego urlopu. Oby pogoda dopisała:)
Jeśli z siodła pod Klimczokiem chcesz na Błatnią, polecam pojechać w kierunku Szyndzielni ( czerwonym) i podjechać pod Klimczok szlakiem żółtym.
To mniej czasu i straconej na wypych energii
pozdr
Dzięki:) Tak wiem, że jest taka opcja:) Następnym razem pojadę;)
Z wielka przyjemnoscia czytam Twoje wpisy, inspiruja mnie do wycieczek gorskich, widze duzy wysilek wlozony w opis i zdjecia. Bardzo fajny blog, gratuluje pasji. A teraz przemyce troche prywaty:) Mysle o nawigacji rowerowej i chyba ma Pani Mio Cyclo 215? Jak sie sprawuje w gorach, dokladnie pokazuje pozycje? Czy ekran jest dobrze widoczny w sloncu? Bardzo dziekuje i pozdrawiam serdecznie.
Bardzo się cieszę i dziękuję:). Jeżeli chodzi o nawigację, korzystam z niej w zasadzie tylko do nawigowania wcześniej zaplanowanej trasy. Ekran jest bardzo dobrze widoczny w słońcu, ale niestety ostatnio nie wytrzymał presji upadku i zwyczajnie się zbił. Wkrótce będzie wpis o nawigacji Mio 215 tzn około grudnia;)
Zapomnialem dodac, ze we wrzesniu robilem podobna trase i zamowilem ten sam zestaw w schronisku na Skrzycznem czyli piwo bezalkoholowe i ciasto:)
hahah zestaw idealny:)