Beskid Śląsko Morawski
Nie będę rozwodzić się tutaj nad budową geologiczną, zlepieńcami, piaskowcami, fiszami, marglami i innymi warstwami skał osadowych. Takie rzeczy były na lekcji geografii. W skrócie o Beskidzie Śląsko – Morawskim – co i gdzie? Bo o to tutaj chodzi.
To niewielkie pasmo leży na pograniczu Czech i Słowacji. Najwyższy szczyt Łysa Góra 1324 m n.p.m, ale o tym, gdy się w końcu tam wybiorę. Dziś na tapetę leci Javorovy Vrch.
Obszar Beskidu Śląsko – Morawskiego
Tyra
Rowery gotowe na podbicie Śląsko – Morawskich wierchów. Trasę rozpoczynamy w małej wiosce Tyra. Można tu zostawić samochód, ale lepiej być wcześniej, później trudno się gdzieś wcisnąć.
Zaczynamy podjazd na Mały Javorovy szlakiem rowerowym 6201. Jest to asfalt. Więc wiadomo, rozgrzewka prawie idealna.
Trochę się ciągnie. A właściwie to bardzo. Mój rower zdecydowanie najbardziej nie lubi asfaltów.
Ale przynajmniej czas urozmaicają ciekawe rośliny porastające pobocze.
Wreszcie wyłaniają się pierwsze widoki.
Robimy krótką przerwę na szybki rekonesans, co, gdzie, jak widać.
Szybko nabieramy wysokości.
Myślałam nad skróceniem tego asfaltowego odcinka, ale trzeba by się nieźle napchać. Zbocza są dość strome. Więc radzę nie wpadać na takie pomysły.
Mały Jaworowy 946 m n.p.m.
Wreszcie po 5,5 km dojeżdżamy na Mały Jaworowy.
Z góry idealnie prezentuje się panorama na nasz piękny Beskid Śląski
Na szczycie jest schronisko. Mimo tego, że jest niedziela tłumów jakoś brak.
Dlatego też przerwa na napoje chłodzące jest bardzo wskazana.
Z drugiej strony szczytu znajduje się placówka pogotowia górskiego.
Oraz widoki, nieco mniej urokliwe. Kiedyś już wspominałam, że patrzenie z góry na aglomeracje jest średnio fascynujące, ale przynajmniej można się przekonać jacy jesteśmy malutcy wobec majestatyczności gór.
Ruszamy niebieskim szlakiem w kierunku Wielkiego Jaworowego Wierchu.
Jaworowy Wierch 1032 m n.p.m
Szczyt jest zalesiony, więc mimo wysokości z jedynką z przodu, nie ma co oczekiwać pięknych widoków.
Trzymamy się dalej niebieskiego szlaku
Jest to zwyczajna leśna droga, na której nie dzieje się zbyt wiele.
Prócz tego, że ciągle jedziemy w górę.
Po bokach rośnie sporo naparstnic tzw. dzwonków. Niedawno dowiedziałam się, że te rośliny są trujące. Chyba piękno nie idzie w parze z delikatnością.
Krajobraz zaczyna się zmieniać, w trochę bardziej zarośnięty.
A my ciągle jedziemy w górę. Słońce dopiero zaczyna się rozgrzewać.
Wreszcie jedzenie. Takie restauracje są najlepsze. Ładny widok doborowe towarzystwo i pyszne gotowce. Czego chcieć wiecej… Oczywiście z zachowaniem Covidowych dystansów społecznych.
Z pełnymi brzuchami kontynuujemy szlak do Siodła Šindelná, gdzie zmieniamy kolor szlaku na żółty.
Po drodze jest kilka źródełek, wiec nie trzeba jakoś zabierać dużego zapasu wody.
Na większości tej trasy nie ma widoków, do których można powzdychać i powiedzieć tak, to jest to, ale w tym miejscu wyglądało to bardzo urokliwie. Słońce przepięknie oświetla jasnobrązowe pnie, a góry widoczne gdzieś w oddali przywdziewają delikatny niebieski kolor.
Ropicka Chata 900 m n.p.m.
Docieramy do Ropickiej Chaty. To nawet ciekawa konstrukcja.
Nie zostajemy tam długo. Jeszcze trochę kilometrów przed nami, a w górach czas jakoś tak szybko leci.
Spod schroniska ruszamy zielonym szlakiem. Nieskazitelny singiel porośnięty trawką.
O zerowym nachyleniu.
Zdarzają się też przeszkody. Ale to raczej efekt ostatnich burz.
Wkrótce stety, niestety znów szuterek.
Z przyzwoitym widokiem.
Jest to chwila na ostudzenie, nabieramy całkiem konkretny rozpęd przed kolejnym podjazdem.
Szczerze. Ten podjazd jest bardzo nudny. Bez widoków, bez kwiatków, a końca nie widać. Jednak Agnieszka nadaje tempa, więc jest motywacja, żeby trochę bardziej nacisnąć na pedały. Dzięki czemu szybciej zdobywamy kolejne przewyższenia.
Uwieńczeniem jest bardzo sympatyczny zjazd, na którym łapiemy trochę flow. Właśnie wtedy moje klocki hamulcowe skończyły swój żywot, więc byłam bardzo szybko na dole.
Morawka
Zjeżdżamy do miejscowości Morawka. Aby dostać się do niebieskiego szlaku trzeba dojechać dosyć spory kawałek asfaltem.
Mijamy zbiornik zaporowy na rzece Morawka Niestety nie można wjechać na samą zaporę.
Startujemy niebieskim, wiadomo pod górę.
Drzewa
Buki porastające zbocza wprowadzają klimat tajemniczości. W lasach bukowych jakoś tak lepiej mi się oddycha. Nie wiem, czy to przez tę srebrzystość połączoną z zielenią. Mam wrażenie, że buki mają duszę… i te oczy, obserwujące jak się poruszasz, jak wyglądasz i jakie myśli masz w głowie. Wg „naukowców” każde drzewo jest w stanie nasycić człowieka energią i mieć ogromny wpływ na na samopoczucie.
Przed nami ostatni tak długi podjazd – 9km. Przerwa na doładowanie kalorii i głupie foty z cyklu ja i mój rower.
Tak. Znowu asfalt i znowu się ciągnie.
Tym razem jednak są jakieś atrakcje. Dzikie pieczary wyłaniające się z trawy.
Jagody
Oczywiście zjadłam już wszystko co miałam, dlatego jagodowe krzaczki przyciągnęły mnie jak magnes, zresztą nie tylko mnie, Agnieszka zbierała nawet na wynos.
Ale to nie koniec jedzenia. Na skrzyżowaniu U Slavíče, pod wiatą zrobiliśmy już ostatnią przerwę.
Malowniczym trawersem jedziemy pod Kałużny Wierch.
Ten szlak jest chyba najbardziej widokowym spośród całej trasy.
Bukowy las zamienia się w iglasty pachnący grzybami.
Młode świerki, aż biją po oczach zielenią.
Ale i w tym miejscu jest podjazd. Agnieszka daleko z przodu, a ja z Pawłem maltretuję ostatnie metry.
Gdzieś gubimy zielony szlak, którym mieliśmy zjechać do Tyry. Miało to być uwieńczenie tego podjazdowego dnia. Ostatecznie zjechaliśmy asfaltowo, szutrowo, dziurawą drogą. Na szczęście był całkiem przyzwoity widok.
Ekipa miażdżąca Morawskie szutry i asfalty po wykonanej misji.
Mapa
Podsumowanie
Każdy z nas jechał na innym rowerze:
– Paweł full XC
– Aga HT
– ja kloc all moutain
Trasę można także spokojnie pyknąć na gravelu. Zdecydowanie odradzam brać ze mnie przykład. Nie ukrywam, że mój rower się tam trochę umęczył, a ja razem z nim. Dlatego najlepiej czuła się Agnieszka jadąc na HT.
Dużo podjazdów po szutrach i asfaltach, podobnie jak zjazdów.
Trasa nie jest jakoś przesadnie widokowa, dlatego bardziej polecam ją przejechać w celu poprawy kondycji, ze względu na dosyć dużą liczbę przewyższeń.
Gratki za następny trip👌 brawo
Dzięki. Wkrótce będzie wiecej. Muszę nadrobic letnie zaległości😁
👍👍🚲🚲🚲
😀