Gdzie jest Beskid Sądecki?
Beskid Sądecki leży w Karpatach Zachodnich, a dokładniej w Beskidzie Zachodnim. Od południa graniczy z Małymi Pieninami i słowackim Pasmem Lubowelskim, od północy z Pogórzem Rożnowskim i Ciężkowickim, na wschód Góry Grybowskie, zaś na zachód oddzielony Doliną Dunajca Beskid Wyspowy.
W skład tej wspaniałej krainy wchodzą trzy pasma: Pasmo Radziejowej, Pasmo Jaworzyny i Góry Leluchowskie, rozdzielone są przepiękną doliną Popradu. Te wyjątkowe tereny zostały objęte obszarem Popradzkiego Parku Krajobrazowego, natomiast w jego obrębie powstało mnóstwo rezerwatów chroniących wyjątkowe okazy fauny i flory.
Na Sądecczyźnie nie brakuje oczywiście ścieżek rowerowych. Najpopularniejsze to Velo Dunajec oraz Aquavelo, ale o tym będzie wkrótce.
Ze Szczawnicy
Moją trasę rozpoczęłam w Szczawnicy. Na początku nic ciekawego, ok 4 km jazdy główną drogą oznaczoną czerwonym szlakiem rowerowym. Ale lubię zrobić sobie taką rozgrzewkę, przed podjazdem. Dotarłam do skrzyżowania szlaków rowerowych i mogłam już zacząć piąć się w górę w leśnym klimacie.
Na początku przejazd przez mostek nad potokiem Grajcarek.
Następnie szeroka szutrówka delikatnie w górę. Ciągła się i ciągła. Momentami było wręcz nudno. Jednak ta prawie prosta droga dawała nieco w kość.
Nie zabrakło oczywiście pięknych roślin.
Bywa i tak
Pogoda w porównaniu do dnia poprzedniego, kiedy jechałam na Lubań, była o wiele lepsza. Ale mimo tego, że świeciło słońce zimne podmuchy wiatru nie pozwalały ubrać się na krótko. Wykorzystałam pierwsze miejsce na odpoczynek, bo jakoś tak dziś mi się nie chciało.
Na szczęście to kwestia rozgrzewki. Czasami mam tak, że na pierwszym podjeździe zastanawiam się, po co ja właściwie wyszłam z domu, ale potem już wszystko wraca do normy.
Po drodze nieco zmienia się krajobraz z leśnego na bardziej górski.
A między drzewami rozpościerają się piękne widoki na wierzchołki Tatr zanurzonych w chmurach.
Rezerwat
Rezerwat Przyrody Nad Kotelniczym Potokiem jest fragmentem Puszczy Karpackiej. Jak widać drzewostan to głównie jodła, świerk oraz buk. Podobno można spotkać 200 letnie okazy drzew. Potok Kotelniczy i jego dopływ płyną w bardzo głębokich wąwozach.
Rezerwat jest łatwo dostępny, ponieważ na jego obszarze powstało w ostatnich latach wiele dróg leśnych.
W końcu wjeżdżam w bardziej widokowy poziom.
Do Długiej przełęczy dostałam się szlakiem narciarstwa biegowego. Trzeba uważnie patrzeć, bo można go przeoczyć.
Radziejowa 1262 m n.p.m.
Zboczyłam z trasy, aby dostać się na Radziejową, ponieważ chciałam wejść na wieżę widokową. Spod Długiej Przełęczy na Radziejową jest ok 2 km podjazdu.
Po drodze przejeżdżam przez Małą Radziejową.
Kiedy już dotarłam na szczyt, przywitała mnie taka informacja: „wieża widokowa zamknięta”. Całość ogrodzona. Oczywiście była dziura w płocie, ale wolałam nie ryzykować. Zawróciłam do Długiej Przełęczy. Gdzie również była informacja o zamknięciu wieży. Jakoś wcześniej tego nie zauważyłam, ale na zdjęciu powyżej widać ową informację. Przynajmniej zaliczyłam fajny zjazd.
Na Przehybę
Szlak na Przehybę, to cudowna otwarta przestrzeń w Paśmie Radziejowej, na której po prostu nie można ogarnąć, w którą stronę patrzeć.
Z prawej widok na Nowy Sącz otulony pagórkami, a z lewej na Pieniny oraz Tatry.
Do tego chmury zawieszone tuż nad głową sprawiały, że to miejsce było magiczne.
Soczysta zieleń koron drzew, tylko dopełniała ten baśniowy krajobraz, nieskalany cywilizacją.
Refleksy słońca i cienia wiły się między drzewami. Do tego cisza. Cisza, którą ubóstwiam. Cisza, w której odpoczywa umysł. Można powiedzieć, że tutaj się oddycha.
Czerwony szlak do Rozdroża pod Wielką Przehybą to idylliczny singiel, przez który przemyka się z wyjątkową lekkością i niekontrolowanym uśmiechem na ustach.
Przehyba 1175 m n.p.m
Pelna wrażeń emocjonalno-wizualnych dotarłam do schroniska na Przehybie. Schronisko usytuowane jest na zachodnim wierzchołku, a ta wielka 87 metrowa wieża to Radiowo-Telewizyjny ośrodek nadawczy. Schronisko jest ładwo dostępne, można się tam również dostać drogą asfaltową z Gabonia.
W schronisku spędziłam dłuższą chwilę. W końcu należało mi się trochę odpoczynku. Szarlotka z mikrofalówki w plastikowym pojemniku, jedzona w towarzystwie takiego widoku smakowała… dobrze.
Z Przehyby pojechałam dalej czerwonym szlakiem, przez Małą Przehybę
Można było gnać w dół.
Pojawiły się też odcinki, wymagające trochę większej precyzji, ponieważ było sporo błota i wystających ostrych kamieni. Podjazd na Rokitę, również nie należał do najprostszych. Chyba nie muszę wspominać, że nie obeszło się momentami bez wypychu.
Po męczącym podjeździe zza drzew wyłoniło się idealne miejsce na chwilę przerwy.
W drodze na Przysłop pod Dzwonkówką, za zakrętem zaskoczyło mnie wędrujące stadko owiec, kóz i krów w towarzystwie czterech psów pasterskich.
Kozy były bardzo zaciekawione moją osobą, albo rowerem.
Niespodzianka
Kawałek dalej, trochę kamienistej rąbanki, potem krótki wypych. Wtedy gdzieś zgubiłam swoją trasę. Ale nie chciało mi się wracać, więc pojechałam dalej. Droga nie wyglądała najgorzej, ale na mapie owszem. W sumie to lubię takie niespodzianki, kiedy nie wiadomo co cię dalej czeka.
Jechałam tajemną dróżką, momentami błotnistą, kamienistą, były też ogromne kałuże. Spodziewałam się jej gwałtownego zakończenia, jeszcze większego błota, albo wjazdu na asfalt prowadzący do najbliższej wioski.
Zielona arkadia
Ale to… Przerosło moje wszelkie oczekiwania. Co prawda, droga się skończyła, a na końcu czekało na mnie powalone drzewo – z tym mam już wprawę. Po przetaszczeniu roweru przez przeszkodę ukazał się ten powalający widok.
Przypadkowo wjechałam w sam środek pastwiska. Na szczęście białe kosiarki były bardzo zajęte swoimi sprawami i nie zwracały na mnie szczególnej uwagi.
Po drodze, troszkę podupadła bacówka. Prócz kilku przerażających czaszek owiec, które wisiały w środku, nic ciekawego tam nie było.
Na zakończenie chyba jeden z lepszych pejzaży dzisiejszego dnia.
Krajobraz ten, odczuwalny był wielozmysłowo. Piękny widok, dreszcz na plecach, lekki podmuch wiatru na policzkach i cisza, przeplatana dobiegającym z oddali śpiewem ptaków.
Jaki ten zjazd był dobry.
Wtedy wpadłam na pomysł, że fajnie byłoby zdążyć jeszcze wjechać na Palenicę, zobaczyć zachód słońca.
Powrót
Po cudownym zjeździe łąkami przyszedł czas na asfalt. Niestety, nic nie może wiecznie trwać.
Gdy dojechałam do Szczawnicy słońce było już za nisko. Nie było sensu pchać się na Palenicę.
Ale z ławki nad Dunajcem też wyglądał niczego sobie.
Podsumowanie
- Beskid Sądecki, to moim zdaniem jedno z piękniejszych miejsc w Polsce.
- Szlak przebiega przez Szczawnicę, Rezerwat Przyrody Nad Kotelniczym Potokiem, Raziejową, Przehybę, Dzwonkówkę.
- Stopień trudności: uważam za średni, jest kilka trudnych miejsc, ale w większości trasę można swobodnie przejechać.
- Najlepsze miejsce widokowe: czerwony szlak na Wielką Przehybę oraz ostatnie miejsce, gdzie zgubiłam szlak.
- Na trasie schronisko na Przehybie, gdzie można doładować kalorie.
- Czas: warto poświęcić cały dzień
Mapa
Szczęście w górach, składa się z dziesiątków małych szczęść, przeżywanych wiele razy w ciągu dnia
Cool Pozdrawiam i do zobaczenia na trasie
do zobaczenia😃😃