Skiturowy zawrót głowy

Posted on

Zima

Zima. Specyficzna pora roku. Wszystko robi się jakieś takie białe, metaliczny zapach mrozu panuje w powietrzu, a niebo wydaje się bardziej niebieskie niż zwykle. To właśnie sprawia, że zima jest niesamowita.

Trudno nie zauważyć, że w ostatnich latach natura skąpiła takich prawdziwych zim. Takich jakie były kiedyś. Na szczęście ostatnie tygodnie przypomniały nam jak to jest, kiedy napada dużo białego puchu. Poranne skrobanie szyb samochodu, syzyfowe prace związane z odśnieżaniem podjazdu, złośliwy kierowca pługa, piasek na chodnikach, ostre jak brzytwa sople zwisające z dachu i deficyt łopat do odśnieżania w supermarketach.

Przez nadal panującą światową pandemię i powszechny lockdown, więcej osób zaczęło szukać alternatywy spędzania wolnego czasu. W górach zrobiło się tłoczno, szlaki stały się torem do zjazdów na „dupolotach”, sankach i innych wynalazkach, natomiast morsowanie dostało miano narodowej domeny.

Skitury

Sport zimowy na dwóch deskach jest ze mną od zawsze. Podobno na nartach zaczęłam jeździć wcześniej niż chodzić. Co nie oznacza, że jestem jakimś mistrzem. Ale skitury? Nigdy nie brałam ich pod uwagę. Po co gdzieś włazić, a do tego na nartach skoro są wyciągi, kolejki, orczyki. Na górę dostajesz się szybko i bez żadnego wysiłku, czerpiesz frajdę ze zjazdów po przygotowanych trasach.

Ten rok jednak wiele zmienił. Zima w pełni, śniegu po pas… Wielu narciarzy zjazdowych, z tęsknoty szukało innej opcji. Ja też.

Ale skitury? To zupełnie inny wymiar doznań. To jak zjedzenie pierwszej w życiu kostki czekolady. Zupełnie jak na rowerze, wkładasz mnóstwo wysiłku, przelewasz litry potu, by na koniec dostać nagrodę i pełną satysfakcję. Możesz dojść tam, gdzie nie dostaniesz się kolejką, możesz zjeżdżać tam gdzie ratraki nie docierają, możesz przeżyć fantastyczną zimową przygodę, a co zobaczysz jest tylko twoje.

Dużo chodzę po górach, któregoś dnia przechadzając się po Beskidzie Śląskim zainspirowało mnie kilka osób kroczących dzielnie na skiturach. Pogadaliśmy chwilę i stało się. Złapałam tzw. bakcyla. Zaraz na drugi dzień skitury były na moich nogach i tak już zostanie, oczywiście w sezonie zimowym.

Z tego co zdążyłam się zorientować wielu rowerzystów i nie tylko, zimą korzysta właśnie z tej atrakcji, dlatego od przyszłego sezonu mój blog zostanie poszerzony właśnie o wycieczki skiturowe. Tym razem tylko mała zajawka w postaci galerii z dwóch wypraw.

Wiele jeszcze muszę się nauczyć, bo skiturowanie wcale nie jest proste, wymaga wyrobienia techniki, sporo umiejętności zjazdowych, nie tylko po przygotowanych trasach, ale przede wszystkim sporo wiedzy o górach, śniegu i pogodzie. Spokojnie wszystko przede mną.

Pierwsze wrażenie. Narty jak narty, tylko dziwne wiązania, których początkowo samodzielne wpięcie graniczy z cudem, miękkie buty z opcją regulacji – podchodzenie i zjazd, regulowana długość kijków i te foki…

Zdjęcia

Kiedy na zewnątrz panuje siarczysty mróz, ciężko wykaraskać się z ciepłego domu, ale zapewniam! Warto wyjść że strefy komfortu, poczuć na własnej skórze i zobaczyć na własne oczy, to co oferują nam nasze Polskie góry.

Wiadomo zdjęcia nigdy nie oddadzą tego co widzimy w rzeczywistości. Nigdy nie odzwierciedlą uczuć i promieni słońca na policzkach. Ale jest to namiastka tego co możesz przeżyć.

Beskid Żywiecki – Pilsko 1557 m n.p.m.

Tatry – Kasprowy Wierch 1987 m n.p.m.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *