Wyjątkowo nie miałam pomysłu gdzie pojechać na weekend. Ilość słońca jaką daje nam teraz dzień sprawia, że nie mogę nic konkretnego zaplanować. Lubię jeździć w nocy i po ciemku, ale jednak kiedy jadę w nowe miejsce wolę coś widzieć. Sprawą oczywistą był fakt, że pojadę w góry. Dlatego szybkie pakowanie, rower na samochód i jadę. Kiedy nie wiesz gdzie jechać, jedź w Śląski.
Dla tych, co nie wiedzą gdzie jest drugi najpiękniejszy Beskid, szybkie info.
Jak nazwa wskazuje Beskid Śląski, znajduje się na śląsku. Graniczy z Beskidem Śląsko-Morawskim, Beskidem Żywieckim, Kotliną Żywiecką i Beskidem Małym.
Obszar Beskidu Śląskiego
Koniaków
Nie wiem dlaczego, ale pojechałam do Koniakowa. Czasami jeżdżę do różnych miejscowości, tylko dlatego, że podobają mi się ich nazwy. A, że lubię konie i koniak padło na Koniaków. W samochodzie szybka analiza mapy i już jest plan na dzisiejszy dzień.
Wyjątkowo parkuję nie pod kościołem, lecz przy cmentarzu. Tak dla odmiany.
Dojeżdżam do żółtego szlaku, następnie długim asfaltowym zjazdem do skrzyżowania w Istebnej. W duchu pomyślałam, jak dobrze, że będę wracać inaczej. Perspektywa podjazdu tą samą drogą nie byłaby niczym fascynującym na zakończenie dnia.
Stecówka
Na Stecówkę zawsze wracam z sentymentem.
Za każdym razem jak tam jestem, napotykam zmiany. A to kościół odnowiony, a to schronisko w budowie.
I te renesansowe rzygacze z głową plującego goblina. Mam do nich słabość. To niesamowite, że tak błaha rzecz ma w sobie tyle magii i mistycyzmu. Podobno rzygacz, w postać mitologicznego gargulca, ma odstraszać te prawdziwe gargulce. Historia tego cudu techniki niesie ze sobą wiele sprzeczności i zagmatwania. Chyba właśnie ta niewiadoma sprawia, że tak je lubię.
Pośpiech to zło
Kiedy się spieszysz, nic nie widzisz, nic nie przeżywasz, niczego nie doświadczasz, nie myślisz! Szybkie tempo wysusza najgłębsze warstwy twojej duszy, stępia twoją wrażliwość, wyjaławia cię i odczłowiecza.
Ryszard Kapuściński
Wiedząc już gdzie pojadę. Spokojnie siadam na łące, otwieram termos z herbatą i gapię się na góry. Mam czas, żeby pobyć z tą konkretną chwilą.
Nigdzie mi się nie spieszy. To właśnie najbardziej doceniam w samotnych wyjazdach. Piję herbatę gdzie chcę, kiedy chcę i jak długo chcę.
Kiedy już jestem nasycona gorącym naparem ziół, które własnoręcznie wyhodowałam, ruszam dalej żółtym szlakiem.
Na przełęczy Szarcula nadal trzymam się żółtego szlaku.
Pochłaniam dziś widoki bardziej niż zwykle. Mam przeczucie, że to już ostatni taki weekend, kiedy można wylegiwać się na łące, nie zamieniając się przy tym w kostkę lodu.
Wypatrzyłam ciekawie wyglądającą ścieżkę. Wydawało mi się, że później połączę się jakoś ze szlakiem, ale niestety. Singiel się skończył i musiałam zawrócić.
Wchodzisz na własną odpowiedzialność
W okolicy Kubalonki jest coś w rodzaju wieży widokowej, albo ambony. Powiedzmy, że te schody bardziej przypominające drabinę, są dość solidne.
Stałam tam tak dłuższą chwilę patrząc w ten bezkres.
Jesienne kolory już nie są tak intensywne.
Zima chyba jednak jest już blisko.
Wiadomo, łatwiej się wchodzi niż schodzi.
Jadę nadal żółtym szlakiem, który jest mega widokowy.
Kozińce 775 m n.p.m.
Na szczycie Kozińce, zmieniam kolor na zielony.
Przed zjazdem do Wisly Głębce, robię kolejną przerwę. A co mi tam.
To był dobry pomysł. Mimo zapachu zimy w powietrzu, promienie słońca lekko szczypią w policzki, a wiatr studzi jeszcze gorącą herbatę, jest spokojnie i cicho.
Zjazd zielonym szlakiem, nie jest niczym zachwycającym, są dwa wyjścia, betonowe ażury lub pastwisko.
Rezerwat Wisła
Rezerwat Wisła to taki rezerwat w rezerwacie, a raczej w Parku Krajobrazowym Beskidu Śląskiego. Taką ciekawostką jest to, że powstał on tylko z powodów ochrony pstrąga potokowego.
Spod zapory wbijam na żółty szlak ażurowy – ta nazwa nawet łagodzi moją opinię o podjazdach po płytach.
Płyty jednak kończą się w miarę szybko i rozpoczyna się bukowa ścieżka.
Z pięknym widokiem na Pasmo Baraniej Góry.
Cienków
Cienków to nie jest jeden szczyt, a cały grzbiet o długości 8 km. W jego skład wchodzą trzy:
-Cienków Wyżni (957 m n.p.m.),
-Cienków Postrzedni (867 m n.p.m.)
-Cienków Niżni (720 m n.p.m.)
Spotykam bezpańską krowę pasącą się na trawie. A że mam też słabość do kopytnych, spędziłam chwilę na głaskaniu tego wielkiego łba.
Ruszam dalej, zabranie ze sobą krowy byłoby raczej niewygodne i kłopotliwe. Przejeżdżam obok bacówki, zapach dymu wydobywający się przez otwarte drzwi, kazał mi się zatrzymać i wejść do środka. Tak się złożyło, że tym sposobem znalazłam właścicielkę uciekającej krowy.
Pogadałyśmy chwile o serach, pogodzie i krowach.
Jak już tam byłam, to jak nie spróbować górskich specjałów. Świeży wędzony ser z konfiturą z jeżyn i cukinii (tak z cukinii), był chyba najlepszą rzeczą jaka mnie dziś spotkała.
Z pełnym brzuchem, bo nie skończyło się na jednym kawałku, jadę dalej wzdłuż Grzbietu Cienków.
Na podjazdach warto się odwrócić.
Wjeżdżam do sosnowego lasu porośniętego miękkim dywanem z mchu.
O matko! Zapach lasu o tej porze roku jest niezwykły. Zapewniam, że nie ma on nic wspólnego z zieloną choinką zapachową do auta wunder baum.
Odbijam z żółtego szlaku na tzw. drogi ALP, które ciągną się w rejonie Baraniej Góry przez ładnych kilka kilometrów. Zrobiło się późno, wiedziałam już, że mój plan trasy wzięło w łeb i nie zdążę na zachód do miejsca, które zaplanowałam.
Nie będę się już zatrzymywać
Moja infantylność jednak więziła górę. Co w tym złego jeśli kobieta po trzydziestce, wydurnia się na huśtawce rżąc przy tym jak koń.
Po prostu miałam na to ochotę.
Spłoszyli mnie jednak spacerowicze, patrzący z zaciekawieniem, co ja wyczyniam. Siadam na rower jadę dalej po nieskazitelnym szutrze.
Rozpoczęła się ta piękna złota godzina.
Lubię ten rejon Beskidu Śląskiego.
To takie miejsce, jeśli po prostu chcesz pojeździć, bez wypychów i walki o przeżycie, gdzie opony Maxxis rekon race cię nie zawiodą.
Zawsze kiedy tędy przejeżdżam, obiecuję sobie, że następnym razem Barania Góra. Uwierzycie, że mieszkam tu całe życie, a nigdy nie byłam na Baraniej Górze.
Zachód
Już wiadomo, że wrócę grubo po zmroku, dlatego kontynuuję myśl przewodnią dzisiejszego dnia. Nigdzie mi się nie spieszy.
Niestosowne wręcz by bylo, nie zatrzymać się na chwilę i nie zobaczyć tego pieknego zakonczenia dnia.
Jadąc w stronę zachodzącego słońca dojeżdżam do czerwonego szlaku.
Przed Schroniskiem na Przysłopie, jest taka ścieżka między dwoma chatami (nie pamiętam co tam było), którą skracam nieco drogę, by dostać się do niebieskiego szlaku.
Zrobiło się już totalnie ciemno.
Na skrzyżowaniu pod Karolówką zjeżdżam z niebieskiego szlaku, na taki fajny singiel, który prowadzi na Pietraszonkę.
Na początku wspominałam, jak bardzo byłoby niefajnie wracać tą samą drogą do samochodu. Niestety nie miałam wyboru. Cały zjazd który zaliczyłam na starcie trzeba bez marudzenia podjechać.
Mapa
Podsumowanie
- Stopień trudności: trasa jest łatwa, właściwie same szutry i leśne ścieżki.
- Dystans: 44 km miało być 55, lecz pośpiech to zło
- Przewyższenia: 1249 m up.
- Czas: pół dnia wystarczy, jeśli styl jazdy nie przypomina mojego
- Oznaczenia szlaków: 10/10
- Najlepsze miejsce widokowe: okolice Cienkowa i Kubalonki
Piękna wycieczka, bardzo mnie zainspirowała. Dobrze, że oprócz wymagających tras z wypychami, przeszkodami są również miejsca dla początkujących adeptów MTB. Miło, że poświęcasz czas i dzielisz się swoimi odkryciami z innymi bo stron z ciężkimi szlakami nie brakuje w internecie a tu można znaleźć wszystko:) A tak na marginesie widzę, że nagwigacja Mio znowu sprawna po wypadku? To drugi egzemplarz czy naprawiony pierwszy bo ja ciągle czekam na recenzję tego urządzenia:)
Dziękuję:). Cieszę się, że Cię zainspirowała. Staram się jeździć różne trasy, aby właśnie każdy znalazł coś dla siebie;). Mio po wypadku nadal działa, lecz wyświetlacz jest rozbity. Oj, będzie recenzja, muszę się do tego w końcu zabrać:)