Stoję na środku Kubińskiej Hali, chmury skłębione jak kulki waty zawieszone nad domostwami w dolinach, góry są faliste i postrzępione, jedynie o ton ciemniejsze od nieba. Tutaj patrząc w dal nie mogę powiedzieć, że na tamtej górze byłam, na tej i na tej hen daleko też. Rejon ten jest mi obcy i nieznany. Rozpoznaję tylko specyficzny kształt Wielkiego Chocza, który kieruje na siebie pierwsze spojrzenie. Tuż za nim pasmo górskie, niczym nie wyróżniające się spośród innych, nic specjalnego, nic wyjątkowego. Ale coś mnie tam ciągnie. Za kilka dni przemierzam niekończące się połoniny Wielkiej Fatry. Zostawiłam tu połowę serca.
Wielka Fatra
Wielka Fatra, nazwa brzmi bardzo dostojnie, ale czy jest równie dostojnym miejscem? Powiem krótko. Tak JEST. Kiedy tylko postawisz stopę na pierwszym wzgórzu przekonasz się na własnej skórze. Na przedramionach pojawią się ciarki, a włosy na głowie lekko się zjeżą, zupełnie jak wtedy, kiedy słyszysz ulubioną piosenkę. Wielka Fatra kusi niezaprzeczalnym pięknem, wciąga i głaszcze, każe zachwycać się na każdym kroku. Góry te, to azyl dla samotników i natchnienie dla poetów. Lecz uważaj, góry w jednej chwili potrafią zmienić się w nieobliczalny żywioł.
Obsza Wielkiej Fatry
Park Narodowy Wielka Fatra niestety należy do Słowacji, nad czym bardzo ubolewam, bo wolałabym, aby to przepiękne pasmo było w naszym kraju. Położona jest między równie pięknymi pasmami: Małą Fatrą, Tatrami Niżnymi, Górami Kremnickimi i Kotliną Turczańską. Najwyższym szczytem jest Ostredok, ma aż 1592 m n.p.m. Chodzą słuchy, że to najbardziej bezludny i dziewiczy teren górski na Słowacji. Długie widokowe grzbiety, głębokie doliny, wystające skały i rozległe lasy sprawiają, że miejsce to nabiera jeszcze więcej dzikości, ale przy tym jest nieźle zagospodarowane turystycznie. Przez Wielką Fatrę przebiega mnóstwo szlaków pieszych i rowerowych. Schronisk tu nie uświadczysz i to jest chyba przyczyna tej przepięknej pustości na szlakach. Niech tak zostanie.
Przebieg trasy: Ružomberok – Malinné – Vyšné Šiprúnsk – Chabzdová – Ružomberok
Mapa
Zbiornik Liptovská Mara
Jasność nastała za oknem, widzę ją zza zasłony zawieszonej na zazdrostce przyklejonej do szyby samochodu srebrną taśmą MacGyvera. Dmuchany materac jakby zrobił się bardziej miękki niż wieczorem, później poszukam dziury. Otwieram na oścież tylne drzwi MTB Kampera, bo z bocznych bym pewnie wypadła, muszę popracować nad parkowaniem na równej powierzchni. Powoli rozpinam stary śpiwór po babci we wzory małych polnych kwiatków, żółtych i różowych na tle jasnego turkusu, a może był kiedyś niebieski, tylko teraz jest już wyblakły po wielokrotnym praniu. Wełniane skarpety są tak grube, że nie mieszczą się w moich różowych klapkach. To był dobry pomysł, noce w sierpniu bywają jednak chłodne. Staję na jeszcze mokrej trawie, która z każdą minutą wysycha, słońce dziś mocno grzeje. Kiedy wczoraj parkowałam było już ciemno, więc nie wiedziałam do końca czym zaskoczy mnie poranek. Na wprost lustro wody, w którym odbijają się niewielkie zielone pagórki, a w oddali Tatry, tak to wierzchołki Tatr, trudno pomylić je z czymś innym. Spod łóżka, które zrobiłam z drzwi starej szafy wyciągam zestaw dla raczkujących w caravaningu. Stolik dla krasnoludków, butlę z gazem, rondel, kawiarkę, wodę, banana i płatki owsiane. Tak wygląda mój idealny poranek.
Ružomberok 485 m n.p.m.
Samochód parkuję na parkingu dworca kolejowego w miasteczku Ružomberok. Jeśli w portfelu dziwnym trafem nie ma euro, trochę czasu trzeba poświęcić na rozpracowanie parkometru. W rzeczywistości plastowych pieniędzy i blika można się nieco zapomnieć. Ogólnie miasteczko jest bardzo urokliwe, zwiedziłam je na szybko samochodem, gdyż nigdy nie mam czasu, albo inaczej, szkoda mi czasu na włóczenie się po mieście. Ale jeśli masz na to ochotę, zabytków z epoki renesansu, gotyku i baroku tu nie brakuje. Po naszemu Rużomberk jest perełką położoną między Wielką Fatrą, Małą Fatrą i Górami Choczańskimi. Nic tylko zazdrościć mieszkańcom.
Miasta z odległą historią mają to do siebie, że w większości posiadają tzw. starówkę, tj. historyczne centrum, najstarsza dzielnica miasta. Charakterystyczna zabudowa, rynek wpisany w układ szachownicy, kamienice, duże okna ze szprosami, masywne drewniane drzwi z kołatką, sztukaterie i rynny wyposażone w rzygacze w zależności od kierunku kultury. Przejeżdżam przez to centrum przeplatane historią z nowoczesnością.
Kalvária 612 m n.p.m.
Tuż za starym miastem rozpoczynam asfaltowy podjazd szlakiem rowerowym. Na przemian z białą literą „C” na niebieskim tle, mijam stacje drogi krzyżowej, aż do skrzyżowania Kalvária. Za plecami zostawiam aglomerację, a tuż nad nią wyrastające majestatyczne Góry Choczańskie. Gdzieś w oddali Kriváň (ten Tatrzański), Baranec, Pachoľa i Salatín.
Droga wpada do lasu, dając trochę cienia.
Vlkolínske lúky 820 m n.p.m.
Chwilę oddechu od podjazdu daje wypłaszczenie na hali Vlkolínske lúky. Jest tu też rozejście szlaków. Ja nadal trzymam się niebieskiej cyklotrasy, do której dołącza też zielona.
Asfalt wreszcie się kończy, a na jego miejsce wskakuje szeroka szutrówka na brzegach porośnięta nastroszonymi osetami. Trochę przypominają mi fryzury młodzieży lat 90, która zmierza na koncert zespołu Defekt Muzgó. Pewnie też byli zasapani jak ja na tym podjeździe.
Mijam obszar skalny Haliny. To taki kawałek naszej Jury. Skały wapienne wyrastające ponad zielone korony świerków. Ponoć miejsce to jest częstym celem wspinaczy.
Skupisko wszystkich odcieni zieleni ukazało mi się przed oczami, zupełnie jakbym oglądała wzornik duluxa farb akrylowych, w którym nazwy czasami zaskakują. Na przykład ryżowe pola, plantacja kawy, perfekcyjna pistacja czy zauroczenie kiwi.
Niby leśna droga, niby nie taka stroma, ale serio można dostać tutaj nieźle po nogach.
Tuż przed szczytem zaliczam krótki wypych. Myślę, że podjazd w tym miejscu możliwy jest jedynie na elektryku.
Malinné 1209 m n.p.m.
Lekko upocona docieram na szczyt Malinné. To jedno z tych miejsc Wielkiej Fatry, gdzie można odnotować znaczny poziom zurbanizowania terenu. Powstał tu tzw. Malino Brdo ski & bike park. Latem pozjeżdżasz tu trasami bike parku, natomiast zimą białe szaleństwo na całego.
Przeprowadzam krótkie oględziny widokowe ze strategicznych punktów rozległego wierzchołka. Na północno wschodniej stronie, panoramy od koloru do wyboru: Tatry Wysokie, Tatry Zachodnie, Magurka Orawska i Beskid Żywiecki.
Nemecký vrch 1170 m n.p.m.
Zjeżdżam niebieskim szlakiem, który jest przepięknym leśnym singlem po zboczu góry Nemecký vrch. Jedyne utrudnienie, to powalone drzewo przez które trzeba albo przelecieć, albo zwyczajnie przenieść rower.
1150 m n.p.m.
Kiedy wyjeżdżasz z lasu na tak piękną otwartą przestrzeń, są dwie opcje. Zachłyśniesz się tak bardzo, że przez chwilę stracisz oddech, albo zaśpiewasz jak Elza z Krainy Lodu, która biegnie po zamarzniętych schodach wydzierając się „Mam tę moc, mam tę moc….”. Wzniesienie to nie ma nazwy, zupełnie jakby nikt jej nie nadał lub nie miał pomysłu, a może uznał, że taka uroda nie potrzebuje się nazywać.
W takich miejscach nie wystarczy tylko powoli przejechać. Trzeba się zatrzymać, przetrawić każdy metr, źdźbło trawy, usłyszeć każdy odgłos dobiegający z lasu i poczuć zapach, który niesie wiatr.
Przez szeroką polanę zjeżdżam do doliny. Oznacza to, że za chwilę kolejny podjazd. Nogi dziś jakoś słabe, ale głowa chce więcej.
Sedlo pod Vtáčnikom 1120 m n.p.m.
Robię chwilę przerwy, moje oczy muszą dojść do siebie po tak ekscytującym przejeździe przez magiczne miejsce „no name”.
Mimo zmęczenia żałuję, że to ostatni podjazd na trasie, tym bardziej, że to właśnie teraz otwierają się drzwi do poznania Wielkiej Fatry we wszystkich wymiarach.
Cała magia jaka się tu kryje nie jest dostępna dla wszystkich. Na pewno nie dla tych którzy przyjadą tu, by zwyczajnie zaliczyć Wielką Fatrę. Byłam, widziałam było ładnie, ciach i następne górki. Aby otworzyć magiczne drzwi tego rejonu trzeba się z nim zaprzyjaźnić.
Czas tutaj płynie inaczej. Całe otoczenie, każdy szmer, trzask, bzyczący owad i lecący ptak skłaniają do rozmyśleń na temat metafizyczności.
Vyšné Šiprúnske sedlo 1347 m n.p.m.
Tuż przed wjazdem na przełęcz na mojej drodze stoi coś w rodzaju ogrodzenia. Bramka, którą można sobie otworzyć, sprawia wrażenie jakby była pod napięciem. Pastwisko, pomyślałam. Nieudolnie przechodzę pod nią by uniknąć porażenia. Udało się. Siadam na łące, lecz znalezienie miejsca gdzie nie ma tzw. krowich placków jest dość trudne.
Przejeżdżam dalej. Nagle z trawy zaczynają wystawać ciemne grzbiety pasących się krów. Szczerze, trochę się przestraszyłam. Wszystkie patrzą na mnie tymi głębokimi czarnymi oczami. Obserwują każdy mój ruch. Zastanawiam się czy jechać dalej, czy może lepiej zawrócić.
Nie boję się zwierząt kopytnych, lecz tym razem czuję, że nie jestem tu mile widziana. Kolejna grupa krów zignorowała mnie totalnie. Odwracają się tyłkami jakby chciały powiedzieć „a jedź se”. Tak też zrobiłam.
Bezmiernie piękny krajobraz łagodzi jednak moje dywagacje na temat: co myślą krowy.
Jadę otumaniona widokami, zapatrzona w niekończącą się przestrzeń, aż nagle, tuż przy ścianie lasu, gdzie szlak robi się coraz węższy, przeżywam zderzenie z zadem krowy. Nie dosłownie, ale widok wielkiego zwierza kilka metrów przed kołem serio mnie zdezorientował. Mimo mojego wołania, cmokania i muczenia, wać pani nie schodzi z drogi. Szerokim łukiem przez krzaki mijam niewzruszoną mućkę.
W oddali widzę ścieżkę trawersującą malownicze wzgórze. Zaraz tamtędy pojadę. Znów na drodze staje mi ogrodzenie. Jednak tym razem bezmyślnie przejeżdżam między dwoma poziomymi palikami pastucha, dotykając go z jednej i drugiej strony, co skutkuje zamknięciem układu elektrycznego. Matko! Nie dziwię się, że krowy nie uciekają. Trochę zajmuje mi dojście do siebie po tym elektrycznym incydencie.
Nižné Šiprúnske sedlo 1327 m n.p.m.
Na skrzyżowaniu Nižné Šiprúnske sedlo odbijam w czerwony szlak pieszy na północ, natomiast niebieski rowerowy leci na południe w kierunku Małej Smerkowicy. Teraz zaczął się prawdziwy sztos. Ścieżka którą widziałam w oddali jest już pod moimi stopami, a właściwie kołami. Przede mną nic więcej tylko zielone połoniny, nic więcej i aż tyle.
Dobiero teraz, będąc z drugiej strony widzę jak dużo jest krów na pastwisku, przez które całkiem niedawno przejeżdżałam.
Chabzdová 1225 m n.p.m.
Przez halę Maďarovo dojeżdżam do ostatniego dziś widokowego wierzchołka. Zmieniam kolor szlaku na żółty.
Tutaj droga aż tak nie zachwyca. Wyjeżdżone przez ciężki sprzęt koleiny wcale nie ułatwiają. Do żółtego szlaku dołącza zielony rowerowy. Po drodze jest kilka źródełek, gdzie można uzupełnić wodę.
Na Jame 938 m n.p.m
Zjazd kończy się szerokim szutrem z widokiem na niższe wierzchołki Wielkiej Fatry: Kečka, Roveň, Radičiná.
Horáreň Bystré 460 m n.p.m.
Niebawem dojeżdżam do cywilizacji, ale myśli zostały jeszcze tam wysoko, na wielkiej połoninie Wielkiej Fatry.
Nová Černová 471 m n.p.m.
Bocznymi drogami wzdłuż rzeki Váh poprowadzony jest szlak rowerowy. Droga nie jest ruchliwa. Przebiega przez przedmieścia Rużomberka.
Tuż przed dworcem widzę już MTB Kampera. To cudowne uczucie, że jeszcze nie wiem co mnie dziś czeka, nie wiem gdzie będę spać i jaki będzie poranek.
Trasa nie powala długością, ale czy tak naprawdę chodzi o to by zrobić jak najwięcej kilometrów? Dla mnie „wedrówka” nie jest zmianą miejsca, lecz przeżyciem, bo pokonując niewielki fragment Wielkiej Fatry doznałam więcej aniżeli przemieszczając się po długodystansowych trasach. Wiem jedno. Moja Wielko – Fatrzańska przygoda dopiero się rozpoczęła.
JAKI TEN DZIEŃ BYŁ DOBRY🙏
Podsumowanie
- Stopień trudności: trasa od strony technicznej jest łatwa, ale jednak trzeba mieć jakieś zaplecze kondycyjne
- Przewyższenia: 1089 m up.
- Dystans: 34 km
- Czas: to zależy ile będziesz wzdychać do krajobrazu
- Oznaczenia szlaków: 9/10
- Najlepsze miejsce widokowe: od góry „no name” aż do rozdroża Chabzdová, to jeden wielki Viewpoint
- Najlepszy zjazd: od rozdroża Nižné Šiprúnske sedlo.
Super relacja! Jeździliśmy w tych rejonach również – widoki rekompensują trudy. Chociaż w Fatrę lubimy się wybrać z żoną późną jesienią – wtedy widoczność jest dużo lepsza i można się wlepiać i wlepiać 🙂
Techniczne pytanie – zaglądam od czasu do czasu na Twoje relacje – bo lubię 🙂 ale też służą do inspiracji przy układaniu tras (choć my bardziej rejon Wrocławia czyli przede wszystkim trasy Dolnośląskie bo bliżej). Co się stało z Liv Intrigue którego miałaś na kilku wycieczkach – a teraz widzę przede wszystkim Liv Pique?
Pozdr i życzę równie udanych wyrypek w 2022!
M.
Dziękuję bardzo:) Muszę się też tam wybrać jesienią. Liv Intrigue był rowerem testowym. Musiałam go oddać, mimo tego, że bardzo się do niego przywiązałam.
Ja za to cieszę się że to miejsce jest na Słowacji. Może dłużej pozostanie dzikie i nietknięte przez człowieka. Nasza polska władza niestety przyrode niszczy, a nie chroni 🙁 Przykładów jest mnóstwo, chociażby cudowne plany zabetonowania hali Jaworowej w beskidzie śląskim, wszędobylska rabunkowa wycinka gdzie tylko się da, jakieś bezsensowne wierze widokowe np w gorcach połączone z karczowaniem lasów pod pseudo drogi rowerowe itd. itd. itd…
Oby takie pozostało. Weź, z tą halą Jaworową to jakieś jaja. Ostatnio byłam i krzyż powiesili na drzewie, nie żebym miała coś do kultów religijnych, ale to miejsce powinno zostać nietknięte przez „takie” rzeczy i wszelkie inne.
Ten krzyż powiesili prawdopodobnie po to żeby to drzewo zabezpieczyć przed idiotami. ( taka forma voodoo na idiotów ). Jakiś kretyn rozpalił w nim ognisko. Drzewo jakimś cudem przetrwało i potem pojawił się krzyż.
Żeby nie było też nie jestem za kapliczkami na każdym kroku.
A jak wygląda sprawa legalności jazdy po tamtejszych górskich szlakach nie oznaczonych jako trasy rowerowe? Mapy.cz omija te szlaki, gdy próbuję zaplanować trasę w trybie „MTB” 🙁
Owszem. Nie powinno się jeździć poza szlakami rowerowymi. Ale każdy ma swój rozum. Zmień po prostu na tryb pieszy;)
To nie chodzi o to, żeby zmienić na tryb pieszy mapy.cz. Tylko o to żeby szanować i respektować przepisy w kraju do którego sie udajemy.
i nie zwalnia nas to z odpowiedzialności, że nie widzieliśmy albo nam sie nie chciało bo to bez znaczenia.
To jest PARK NARODOWY i jazda rowerem dozwolona jest wyłącznie po oznaczonych szlakach rowerowych!
Słowacy są wściekli na Polaków. Widziałem też komentarze Słowaków pod filmami z Wielkiej Fatry, jak klną na Polaków nie szanujących ich Parków Narodowych i mających w dupie ich przepisy. Które oni sami szanują. I nie ma znaczenia co ja myślę o jeździe tam, bo to bez znaczenia.
Zakaz to zakaz.
I jakoś nie widzę rowerzystów na naszym Kasprowym, połoninach w Bieszczadzkim PN itp. Ciekawe dlaczego?
I ciekawe dlaczego reszta ludzi jeździ na tę część Małej Fatry, gdzie nie ma Parku Narodowego, koło Martin’ów.
Bo szanują te tereny i ich ochronę.
Wstyd I tyle.
Cześć. Wskaż choć jeden centymetr trasy, gdzie jechałam poza oznaczonym rowerowym szlakiem. Kocham góry szanuję i respektuję przepisy w Parkach Narodowych. Mapy.cz czasami omijają szlaki rowerowe, szczególnie w Słowacji. Dlatego jest to rozwiązanie.
Ja nikogo do niczego nie namawiam, a już broń boże do niszczenia dóbr natury. „zmiana na tryb pieszy” to tylko kwestia informacyjna. Każdy ma swój rozum.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za ten ważny komentarz:)
Przepraszam! Sprawdziłem dokładnie ślad i sprawa jest jasna -nigdzie nie było jazdy po Parku Narodowym, poza dozwolonymi miejscami. Mój błąd. Po prostu byłem pewien, że Wielka Fatra to w całości PN. Ralacja i zdjęcia wspaniałe. Oczywiście czekam już do wiosny aby sie tam wybrać. Pozdrawiam serdecznie. Denis.
Dziękuję. Przeprosiny przyjęte. Cieszę się, że postanowiłeś to sprawdzić, a nie osądzać bez jakiegokolwiek zweryfikowania informacji. Wybierz się koniecznie. To piękne miejsce, tylko nie zbaczaj z wyznaczonych szlaków;)
Pozdrawiam
Hej! Jak zwykle świetna relacja – dziękuję! Czy jeździłaś sama? W tym rejonie pewnie sporo niedźwiedzi – jakie masz nastawienie do tego? 🙂
Dziękuję bardzo. Mam fobię niedźwiedziową i zawsze o tym myślę. Ale wyjazd w góry jest silniejszy:)
Mam dokładnie to samo: fobia niedźwiedziowa + i tak jadę w góry, bo to silniejsze 🙂 Dzięki i cudownych miejsc bez misiów!
Kasia, jeszcze pytanko o miejsce parkingowe (noclegowe) – pamiętasz, gdzie to było? Podeślesz jakieś namiary, pls?
miejscówki są zapisane w dziale MTB Kamper