Zimowy Klimczok i Hala Jaworowa – grudzień w Beskidzie Śląskim

Posted on
klimczok zimowy

Tak jak wspomniałam w ostatnim wpisie, Beskid Śląski jest niewyczerpalnym źródłem przecierania nowych szlaków. Dlatego, kolejny weekend z rzędu katuję ten przepiękny rejon Karpat Zachodnich. Miejsca dobrze znane, a jednak odkryte na nowo.

jaworowa

Przebieg trasy: Szczyrk – Klimczok – Kotarz – Hala Jaworowa – Szczyrk

Szczyrk

Dolina Żylicy jest takim strategicznym miejscem wypadowym na dwa imponujące masywy górskie. Jako, że ostatnio był Masyw Skrzyczngo dziś przyszła pora na Masyw Klimczoka. Oczywiście, można zaliczyć oba na raz (tak jak zrobiłam to w sierpniu, przy pięknej ciepłej pogodzie). Ale jest grudzień. Postanowiłam, że w zimowym miesiącu nie będę nadgorliwa, dlatego zdobycie jednego z najwyższych szczytów Beskidu Śląskiego w jeden dzień, w zupełności mi wystarczy.

Borsuka zostawiam na parkingu przy skoczni. Przypuszczam, że zwykle parking nie jest taki pusty.

klimczok zimowy

Jadę kawałek główną Beskidzką i skręcam na zielony szlak biegnący ulicą o wakacyjnej nazwie Wczasowa.

klimczok zimowy

Jeszcze dwa lata temu, żadna siła nie wyciągnęłaby mnie na rower w takie zimno. Ale wbrew pozorom temperatura odczuwalna bardzo szybko się zwiększa, kiedy ciśniesz pod górę.

klimczok zimowy

Szybko pojawiają się widoki i szybko okazuje się, że w Beskidzie Żywieckim chyba jednak dziś piękniej.

klimczok zimowy

W takiej sytuacji, kiedy wiele czynników wskazuje na to, że jesteś po tej gorszej stronie pogody, na wszelki wypadek warto zrobić przerwę.

klimczok zimowy

Myślałam, że na tej wysokości, będę już jechać po białej mazi, a tu wręcz odwrotnie. Im wyżej tym mniej śniegu. Przejeżdżam przez pastwisko wydeptaną ścieżką, prosto do lasu.

klimczok zimowy

Na początku podjazd nie jest jakiś wymagający, lecz za zakrętem zrobiło się wszystko jasne – będzie pchańsko.

klimczok zimowy

W ramach odpoczynku pojawia się trochę płaskiego, ale nie na długo, za kilkadziesiąt metrów należy odbić w lewo.

klimczok zimowy

Wbrew temu jak wygląda ta droga, (przypominam, że zdjęcia znacznie wypłaszczają teren) okazuje się być w całości podjeżdżalna.

jaworowa

I tak sobie powolutku jadę w cieniu, zerkając na Skrzyczne i Beskid Żywiecki w słońcu.

jaworowa
jaworowa

Dojeżdżam do żółtego szlaku prowadzącego z Mesznej.

jaworowa

Magura „Kąpielisko” 1015 m n.p.m.

Zastanawiałam się skąd ta nazwa. Serio, nie wiedziałam, że niejaki Emil Girsig, wpadł kiedyś na tak genialny pomysł, aby wybudować na polanie basen. Pozostałości basenu znajdują się poniżej, przy czerwonym szlaku z Bystrej.

jaworowa

Zatrzymuję się chwilę na herbatę, wyobrażając sobie jak to siedzę w basenie i gapie się na góry. Dalej wjeżdżam czerwono – żółtym szlakiem na Magurę, momentami jest trochę wypychu, ale to taki drobny szczegół.

jaworowa

Magura 1109 m n.p.m.

Czerwono żółtym szlakiem dojeżdżam na rozległy szczyt Magury.

jaworowa

Zostawiam za plecami błękit nieba, na poczet zachmurzonego Klimczoka.

jaworowa

Przejazd Grzbietem Magury to przyjemny płaski odcinek.

jaworowa

Klimczok 1117 m n.p.m.

Ostatnia prosta na szczyt Klimczoka. A raczej do schroniska, które znajduje się na zboczach Magury.

Na Klimczok trzeba zaliczyć jeszcze porządny wypych. To chyba już moj ósmy raz w tym roku.

jaworowa

Na szczycie Klimczoka dopijam resztki ciepłej herbaty.

jaworowa

Z widokiem na Tatry.

jaworowa

Z Klimczoka zjeżdżam klasycznym, lubianym żółtym szlakiem w stronę Trzech Kopców. Lecz przed tym miejscem, gdzie trzeba wepchać rower (kto był ten wie, o co mi chodzi, a kto nie, to się pewnie zorientuje), skręcam w lewo, na coś w rodzaju skrótu do czerwonego szlaku.

jaworowa

Dalej jest trochę mniej przyjemnie, bo droga zaczyna przypominać hasiok na gałęzie.

jaworowa

Dojeżdżam do czerwonego szlaku, którym zjeżdżam na Przełęcz Karkoszczonka.

jaworowa

Przełęcz Karkoszczonka 729 m n.p.m.

Na przełęczy Karkoszczonka warto wstąpić do Chaty Wuja Toma na szarlotkę. Przynajmniej kiedyś była dobra. Mam nadzieję, że się nic nie pozmieniało. Tym razem niestety zachód słońca jest dla mnie ważniejszy niż jedzenie ciasta.

jaworowa

Od Chaty Wuja Toma podjeżdżam na Beskid, zbaczam na chwilę z czerwonego szlaku na tzw. Beskidzką drogę Św. Jakuba, jest o wiele łatwiejsza do podjazdu, niż szlak czerwony. A do tego bardziej widokowa.

jaworowa

Mijam wyciąg narciarski Beskid Sport Arena. Narciarze spoglądali ze współczuciem, jak cisnę rower po kolana w śniegu.

jaworowa

Zjeżdżam z Beskidka, podjeżdżam pod Hyrcę, już prawie jestem!

jaworowa

Nie wiem dlaczego ale jakoś wyleciało mi z głowy to, że czeka mnie jeszcze podjazd na Kotarz, a raczej półwypych.

jaworowa

Stojąc w tym miejscu czuję się jak aktorka trzeciego planu, o której zapomniano gdzieś w najważniejszej scenie sztuki. Wiedziałam, że najlepsza część spektaklu odbywa się właśnie teraz, bez mojego udziału.

jaworowa

Hala Jaworowa

W zasadzie jest już ciemno, lecz jeszcze na niebie widać powoli zanikające odcienie czerwieni, różu i żółci. Przy tym śmiesznym Piknik Barze na Kotarzu, skręcam w prawo i dosłownie na oślep przejeżdżam przez ostatni fragment drzew dzielący mnie od Jaworowej. Ostatnio odkryłam, że im mniej widzę, tym szybciej jadę – taki mój paradoks. Wylatuję z lasu niczym dzik z pola kukurydzy wprost na zachód słońca, zachód którego miało nie być, zachód, jaki chciałam zobaczyć.

Charakterystycznym punktem Hali Jaworowej jest BUK naznaczony zębem czasu, który powoduje uwolnienie różnych odczuć: zachwyt, poruszenie, spokój, z jednoczesnym szybszym biciem serca, a to wszystko owiane dozą tajemnicy, którą niekoniecznie chce się poznać.

jaworowa

Jak zwykle, mimowolnie rozpoczynam schematyczne działanie, (nie ma to nic wspólnego z nerwicą natręctw) rower parkuję na południowy zachód, siadam w tym samym miejscu, obok wystającego korzenia, potem kładę się na plecach i obserwuję gałęzie muskane podmuchem wiatru. Podobno nie da się myśleć o niczym. Ale właśnie to miejsce mnie tego nauczyło. Czas zatrzymuje się, myśli zawisają gdzieś w próżni, zostawiasz wszystko, przestajesz po prostu myśleć. Jest tylko tu i teraz.

klimczok zimowy

Jak długo trwa teraz?

Gdyby było lato, pewnie posiedzisko skończyłoby się o wiele później, ciągle wymyślałabym sobie wymówkę, byle tylko zostać chwilę dłużej. Jednak skostniałe palce i błoto przymarzające do tyłka, przypomniało mi, że mamy grudzień, a każda chwila oznacza spadek temperatury.

jaworowa

Wjeżdżam z powrotem na Kotarz, wracam kawałek czerwonym, skręcam w jakąś ścieżkę całkiem nieźle prezentującą się na mapie. Chyba. W zasadzie to mało co widzę, moja lampka akurat teraz postanowiła zakończyć swój żywot. Docieram w okolice Soliska – dolna stacja wyciągu na Małe Skrzyczne.

jaworowa

W asfaltowym stylu wjeżdżam w świąteczne klimaty Szczyrku.

Podsumowanie

  • Stopień trudności: średni, podjazd na początku to asfalt, natomiast miejscami jest trochę trochę wypychu. Zjazdy jak to zjazdy w BŚ – są kamole.
  • Dystans: 26,8 km w sam raz na grudzień
  • Przewyższenia: 1137 m up.
  • Czas:  jeśli styl jazdy nie przypomina mojego, czyli totalny slow ride, myślę że 3, 4 godziny na enduro klocu.
  • Oznaczenia szlaków: 10/10
  • Najlepsze miejsce widokowe: niezaprzeczalnie Hala Jaworowa – to najpiękniejsze miejsce w Beskidzie Śląskim

3 Replies to “Zimowy Klimczok i Hala Jaworowa – grudzień w Beskidzie Śląskim”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *