Zostań odkrywcą Świętego Miasta

Posted on

Kambodża

Kambodża. Chyba już na zawsze zostanie w moim sercu, tak samo jak góry. Jest to dla mnie wyjątkowe miejsce, do tego w pierwszy dzień naszego przyjazdu do Krong Siem Reap obchodziłam moje 31 urodziny. Nasz niestety krótki pobyt w tym magicznym miejscu wynosił raptem cztery dni, ale właśnie te cztery dni wystarczyły na to bym zakochała się w Kambodży. Dlatego wrócę tam bardzo szybko.

Zatrzymaliśmy się w Schein Residence – bardzo polecam. Nasz pobyt w Kambodży nastawiony był na zwiedzanie kompleksu świątyń Angkor. Jest to stolica średniowiecznego imperium Khmerów, składa się z setek świątyń położonych w dżungli. Wiele świątyń ma tak imponujące rozmiary, że mogły by być odrębnymi atrakcjami. Nazwa „Angkor” dosłownie oznacza „Święte Miasto” i znajduje się na liście dziedzictwa kulturalnego UNESCO.

Angkor można zwiedzać na wiele sposobów. Tuk-tukiem, autokarem, skuterem lub ROWEREM. Dla osób, wrażliwych na wysokie temperatury i wysiłek fizyczny rower nie będzie najlepszym rozwiązaniem. Ale dla nas….? Nie było innej opcji. Rowery wypożyczyliśmy kolejnego dnia w Cavar Biking Siem Reap.

Koszt wypożyczenia roweru to 9$ za 24h. Ale trzeba się targować więc zapłaciliśmy po 6$.

W drodze do Cavar Biking Siem Reap

Kiedy już weszliśmy w posiadanie rowerów ruszyliśmy w kierunku Angkor. Mieliśmy jakieś 4,5 kilometra do wejścia. Sama jazda przez Siem Reap była już czymś niesamowitym. Byłam w wielu miejscach, ale TO!!! Miłość od pierwszego wejrzenia. Kambodży trzeba dotknąć, żeby zrozumieć o czym mówię.

Kontynuując. Jazda przez miasteczko przypomina coś w rodzaju walki o przeżycie. Chodzi mi, że jako Europejczycy nie jesteśmy przyzwyczajeni do takiego „chaosu” na drodze. Oczywiście dla miejscowych jest to kontrolowany chaos, ponieważ oni nie mają z tym żadnego problemu. Każdy wie jak jechać. Oczywiście my jako jedyni rowerzyści w okolicy byliśmy traktowani ulgowo przez kierowców i wszędzie nas wpuszczali.

Kiedy już dotarliśmy do „bramy” okazało się, że Bilety do Angkor Archaeological Park kupuje się w miejscu oddalonym od Parku o jakieś 6 km. Nie można ich kupić na miejscu!

Gonił już nas czas. Było dosyć późno, więc zdecydowaliśmy się porzucić na chwilę rowery i pojechać tuk – tukiem do Ticket Office. Zakupiliśmy bilety na trzy dni w cenie 62$ od osoby, gdyż zobaczenie wszystkiego w jeden dzień jest zwyczajnie nie możliwe. Kiedy wróciliśmy mogliśmy już zacząć eksploatację świątyń. Jak większość osób rozpoczęliśmy zwiedzanie od największej świątyni Angkor Wat. Nie będę wam opisywać historii tego miejsca. W tym celu zachęcam do literatury, naprawdę warto.

Jak zwiedzać Angkor?

Aby zwiedzać Angkor na rowerze najlepiej posiłkować się mapą. Taką mapkę można nabyć w kasach biletowych. Można też ściągnąć Gpx na komórkę. W naszym przypadku była to komórka. Daniel znakomicie wszystko ogarniał, więc został naszym nawigatorem. Mapka zwiedzania wygląda tak:

Zaznaczyłam na mapie strzałkami Small Circuit i Grand Circuit

Jak widać trasy te częściowo się pokrywają. Grand Circuit jest częścią Small Circuit. Duża pętla ma ok 43 km, natomiast mała 17km. Na dzień pierwszy wybraliśmy mniejszy, ale troskę modyfikowany pod nasze potrzeby, czasem zjeżdżając ze szlaku.

Jak się ubrać?

Na terenie Angkor, a w szczególności w świątyniach obowiązuje konkretny dress-code. Tyczy się zarówno kobiet i mężczyzn. Mianowicie, zakryte ramiona, brzuch i nogi poniżej kolan. Przy każdej świątyni na trasie stoją strażnicy, którzy restrykcyjnie tego pilnują. Jeśli nie jesteś zakryty nie możesz wejść. Dlatego polecam oddychające ubrania – koszulkę termoaktywną z krótkim rękawem i krótkie spodenki. Przed każdym wejściem wystarczy wtedy zakryć nogi całkiem nieźle wyglądającą kiecką.

Jedzenie

W Angkor Wat Spędziliśmy dużo czasu, świątynia jest ogromna i naprawdę jest co chodzić. Oczywiście już po zwiedzeniu pierwszej świątyni byliśmy głodni, więc postanowiliśmy poszukać miejsca gdzie można coś zjeść. Jak mawiali moi współtowarzysze „pasza jest najważniejsza”. Na terenie Angkor przy większych świątyniach znajdują się liczne „restauracje” do każdej woła przeurocza pani. Trzeba się do tego przyzwyczaić, że ciągle ktoś chce ci coś sprzedać i zaprosić do knajpy, żeby to właśnie tam zostawić pieniądze.

Przy okazji nasza cudowna kelnerka pokazała nam jak zrobić efektowne zdjęcie pod palmami.

Najedzeni mogliśmy jechać dalej. Po drodze przejeżdżaliśmy przez imponującą bramę i spotkaliśmy słonie.

Kolejna odwiedzona przez nas Świątynia Phnom Bakheng znajdowała się na wzgórzu. Oczywiście rowery musieliśmy zostawić i dalej iść na nogach. Ale było warto, ponieważ droga prowadziła przez las i można było chwilę odpocząć od upału. Po drodze do świątyni znajduje się punkt widokowy na West Baray – ogromny zbiornik wodny i otaczającą go dżunglę. Kiedy zeszliśmy ruszyliśmy dalej w kierunku Angkot Thom.

W Angkor Thom mieliśmy pierwsze spotkanie z małpami. Moja powiewająca niebieska sukienka okazała się być dla nich ciekawą atrakcją.

Czas do zachodu zbliżał się nieubłaganie, więc trzeba było trochę przyspieszyć. Do Ta Keo zdążyliśmy na cudowny zachód słońca.

Ruszyliśmy dalej.

Po drodze do Schein Residence musieliśmy coś zjeść. Zatrzymaliśmy się na lokalnym street food. Najlepsze jedzenie jakie kiedykolwiek jadłam.

Kolejny dzień zwiedzania Angkor rozpoczęliśmy od wschodu słońca nad Angkor Wat. Musieliśmy wstać ok 3.00 dlatego wybraliśmy się tam tuk tukiem, aby zaoszczędzić czasu na sen.

Wróciliśmy, zjedliśmy śniadanie i ruszyliśmy w dalszą rowerową eksploatacje Angkor, niestety w okrojonym składzie. Tym razem Grand circuit. Jak wcześniej wspominałam Grand Circuit jest przedłużeniem Small Circuit, dlatego początek trasy przejechaliśmy w ekspresowym tempie już znaną nam drogą z poprzedniego dnia.

Tonle Om Gate

Zatrzymaliśmy się dopiero w North Khleang. Dobrze zapamiętam to miejsce, ponieważ nabiłam sobie tam wielkiego guza na głowie, który towarzyszył mi przez kolejne półtorej tygodnia naszej podróży.

Dalej podążaliśmy w kierunku Ta Nei Temple. Częściowo jechaliśmy asfaltem, częściowo leśnymi ścieżkami, które wspaniałomyślny Daniel znalazł na mapie. Przejeżdżaliśmy przez leśne osady, wiszący most w dżungli, zardzewiały most nad zaporą. Właśnie wtedy poczuliśmy się jak odkrywcy. Były to miejsca gdzie nie spotkaliśmy zbyt wielu turystów.

Zdjęcia wykonane w okolicy Ta Nei Temple.

Kolejnym miejscem na naszej drodze była Świątynia Neak Poun, zalana wodą. Ale mieliśmy już troszkę przesyt i nasze zainteresowanie wzbudziły napotkane tam zwierzęta.

Nasze przed ostatnie miejsce East Mebon.

Wspaniały zachód słońca obejrzeliśmy w Pre Rup razem z setką innych ludzi.

Kolejny dzień niestety dobiegł końca. Przejechaliśmy owocne 44 km.

Trzeciego dnia był już totalnie okrojony skład, ponieważ pojechałam sama.

Postanowiłam zwiedzić okolicę i zapuścić się w troszkę mniej turystyczne miejsca. Naprawdę w ten właśnie dzień pokochałam Kambodżę jeszcze bardziej. Chodź momentami miałam lekki strach. Myślę, że gdyby coś mi się tam stało, raczej nikt by mnie nie znalazł. Pod zdjęciami znajdują się krótkie opisy.

Na zakończenie, chyba najlepsze zdjęcie mojego samotnego rowerowego dnia. Przejechałam 46 km. Niestety był to ostatni dzień w Kambodży. Czuję olbrzymi niedosyt. Następny przystanek Koh Samui w Tajlandii.

Odwiedzanie Angkor Wat na rowerze to niezapomniane przeżycie, które oszczędza również trochę dolców. Jazda na rowerze daje więcej swobody. Dlatego polecam zwiedzanie właśnie w ten sposób.

2 Replies to “Zostań odkrywcą Świętego Miasta”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *