Przy Baraniej Górze

Posted on
Belki ściętych drzew obok rower

Góry!!! Po dość długiej przerwie w końcu wybrałam się w Beskidy. Chętnie tam wracam, bo przywołują dziecięce wspomnienia, kiedy to z rodzicami chodziłam na szlaki. Niestety wtedy była to dla mnie udręka i kończyło się ciągłym marudzeniem, w efekcie czego tata musiał mnie nosić „na barana”. W życiu bym wtedy nie pomyślała, że góry staną się dla mnie czymś tak wyjątkowym. Za każdym razem kiedy odwiedzam nasze polskie Beskidy, Tatry, Karkonosze czy Alpy przeżywam dokładnie to samo. Poczucie swojego miejsca na ziemi.

Swoją trasę rozpoczęłam na dolnej stacji narciarskiej Złoty Groń w Istebnej. Gdzie przebiega równolegle zielony i żółty szlak pieszy. Tym właśnie początkowo, asfaltowym szlakiem kierowałam się do Łączyny gdzie szlak się rozdziela. Skręciłam w lewo na zielony szlak jakieś 300 metrów dalej zjechałam ze szlaku w ulicę Stecówka, następnie w prawo na szlak czerwony prowadzący do schroniska Na Przysłopie. Gdzie zaplanowałam krótką chwilę na oddech. Niestety dalsza trasa, jaką sobie zaplanowałam okazała się być nieprzejezdna rowerem, zawróciłam ze schroniska jakieś 100 m w dół i drogą szutrową w prawo skierowałam się ku górze. Na mojej mapie widniała ta droga, lecz nie byłam pewna czy skrzyżuje się z tą, którą wyznaczyłam w GeoTracker, ponieważ na mapie wyglądało jakby miała się w pewnym momencie urwać. Jednak zaufałam intuicji i po około pół godzinnym podjeździe szutrową drogą znów znalazłam się na zaplanowanej trasie.

Nogi obok roweru na tle gór

Kiedy jadę przez tak cudowny, miękki, pachnący grzybami las odpływam, od razu znika całe zmęczenie, nogi aż rwą się do pedałowania, żeby tylko wyżej i wyżej. Po jakimś czasie las staje się coraz rzadszy, aż w końcu ukazuje się cudowna górska panorama. Pogoda tego dnia była tak idealna, że z łatwością można było dostrzec ukochane Tatry. I jak tu się nie zatrzymać. Kiedy ruszyłam dalej dojechałam do skrzyżowania dróg. Miałam wyznaczoną trasę w prawo, ale ciągnęło mnie w każdą stronę. Dlatego postanowiłam trzymać się planu i wrócić w przyszłym tygodniu. Pojechałam dalej szerokim traktem nieco opadającym w dół, po czym znów w górę. Upał dawał się we znaki, szczególnie na podjazdach, czułam jak słońce dosłownie pali moją skórę. Raczej nie jest to normalne i wiem, że to szkodliwe, ale uwielbiam to uczucie palącego słońca.

Po kilku kilometrach dojechałam do skrzyżowania z niebieskim szlakiem prowadzącym na Baranią Górę. Jednak moim celem był, żółty szlak na Gawlast. Żółtym szlakiem zaczęłam się kierować na Cienków. Jechałam rozpędzona w dół i nagle mym oczom ukazała się ONA!!! Huśtawka. Usytuowana w takim miejscu, że można było podziwiać ten zachwycający oczy widok na korony drzew i wyłaniające się na horyzoncie Tatry. Nie mogłam przepuścić takiej okazji.

  • dziewczyna na huśtawce
  • dziewczyna na huśtawce
  • dziewczyna na huśtawce

Kiedy już zakończyłam moją upojną chwilę z huśtawką ruszyłam dalej w dół żółtym szlakiem przez las. Ten moment cienia był mi jednak potrzebny. Po wyjeździe z lasu zaczęła się kamienista droga z cudownym widokiem na Czupel – najwyższy szczyt Beskidu Małego 933 m n.p.m. Po chwili nawierzchnią stał się asfalt, dojechałam do górnej stacji wyciągu narciarskiego Cieńków. Jako, że kończyła mi się woda, była to okazja do uzupełnienia płynów. Rozłożyłam się na łące pijąc zimne niestety bezalkoholowe piwo. Ale przy 30 stopniowym upale była to wprost poezja dla mych kubków smakowych. Niestety czas gonił i musiałam się wkrótce zbierać i jechać dalej. Kontynuowałam jazdę żółtym szlakiem do skrzyżowania z czarnym przy Domu Turysty PTTK nad Zaporą. Skręciłam w lewo, aby dojechać na zaporę Jeziora Czerniańskiego.

Zapora jeziora

Po przejechaniu zapory skręcam w lewo w ulicę Czarne następnie znów w lewo na dosyć długi asfaltowy podjazd na Przełęcz Szarcula. Po drodze mijam modernistyczny Zamek Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej w Wiśle. Składający się na Zamek – historyczna rezydencja Prezydenta RP Ignacego Mościckiego, Drewniana zabytkowa kaplica z 1909 roku i Zamek Dolny wraz z Gajówką. Zamek został wybudowany w latach 1929 – 1930 w miejscu spalonego drewnianego zameczku myśliwskiego Habsburgów z początków XX wieku. Był darem Ludu Śląskiego dla Prezydenta Rzeczypospolitej Ignacego Mościckiego i jego następców. Niestety w czasie hitlerowskiej okupacji zamek zamieniony został w ośrodek dla oficerów i urzędników III Rzeszy. W 1945 roku Zamek na powrót stał się rezydencją głowy państwa polskiego.

Na przełęczy Szarcula skręciłam w lewo na czerwony szlak. Tak dojechałam do schroniska na Stecówce i znów ruszyły wspomnienia. Ostatni raz byłam w tym miejscu 14 lat temu kiedy byłam w liceum. Jadąc dalej czerwonym szlakiem około 0,5 km skręciłam w prawo w ulicę Murzynka biegnącą wzdłuż Olzy. Miałam tam chyba dzienny rekord prędkości, aż mi się zimno zrobiło. Tym przyjemnym szybkim zjazdem dodarłam do samochodu pod dolną stację Złoty Groń.

2 Replies to “Przy Baraniej Górze”

  1. ,,W 1945 roku Zamek na powrót stał się rezydencją głowy państwa polskiego.” Pachołka sowieckiego Bieruta nazywa pani głową państwa polskiego ?

    1. Info zaczerpnięte ze stronki obiektu. Więc nie wymyśliłam sobie takowego nazewnictwa „głowy państwa” poza tym jest to blog rowerowy, a nie polityczny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *