Wielka Racza, Wielka Rycerzowa. Nazwy budzące respekt, brzmiące dostojnie i władczo. Zwlekałam z tym wypadem. Trasę miałam już dawno zaplanowaną, aż w końcu przyszedł ten dzień, kiedy obudziłam się rano, stanęłam przed lustrem i powiedziałam: dzisiaj pojedziesz w Beskid Żywiecki.
Grupa Wielkiej Raczy inaczej Worek Raczański jest to grupa górska w południowo – zachodniej części Beskidu Żywieckiego. Na te dumnie brzmiące nazwy składa się szczyt Wielkiej Raczy 1236 m n.p.m, Przełęcz Przegibek, szczyt Wielkiej Rycerzowej 1226 m n.p.m. oraz wszystkie inne szczyty po drodze. To bardzo ciekawa opcja na całodniowego tripa.
Przebieg trasy: Sól – Wielka Racza – Wielka Rycerzowa – Rycerka – Sól –> 50 km – 1777m up
Sól
Trasę rozpoczynam w małej wiosce Sól, położonej niedaleko Rycerki i Rajczy. Taką ciekawostką jest fakt, że jak nazwa wskazuje (ma coś wspólnego z solą) znajdują się tutaj źródła solankowe, które są najbardziej zmineralizowane spośród źródeł na obszarze całych polskich Karpat.

Na początku wiadomo, bez szału, bez sapania, bez zbędnego ostrego podjeżdżania. Takim gładkim asfaltem, jadę ok 4,5 km, aż do skrzyżowania z czerwonym szlakiem. Owszem mogłam w Soli od razu wbić się na czerwony szlak, lecz dzień coraz krótszy i mogłabym zwyczajnie nie zdążyć dojechać o normalnej porze z powrotem. Trochę żałuję, bo mijam fragment czerwonego szlaku biegnącego przez Rachowiec.

Aleja zakochanych
Docieram do końca asfaltu, a tym samym do czerwonego szlaku, który łączy się z tzw. Aleją zakochanych i jest także szlakiem granicznym. Robię oczywiście przerwę, ostatni fragment podjazdu dał mi w kość. Poza tym, to idealne miejsce na powzdychanie do krajobrazu i zjedzenie drugiego śniadania.

Wracając do Alei zakochanych. Jest to szlak spacerowy przebiegający przez Duży Rachowiec – Mały Rachowiec – Orawcowa – Gomółka – Skalanka. Niestety jadę nim tylko kawałek. Mimo to widoki są tak urokliwe, że można się zakochać.

Wskakuję na czerwony szlak, którego będę się trzymać właściwie przez całą dzisiejszą trasę.

Jak przystało na szlak spacerowy, jadę spacerowym tempem, naprzemiennie zjeżdżając i podjeżdżając. Rozkoszuję się ciszą przerywaną śpiewem ptaków i brzęczeniem owadów.

Przełęcz Graniczne
Docieram do przełęczy Graniczne. Spotykam pierwszych turystów, a właściwie to grzybiarzy.

W tym miejscu rozpoczynam serię podjazdów i wypychów.

W powietrzu ewidentnie czuć jesień. To nie jest już to słońce, które grzało jeszcze niedawno. Las ma inny zapach, jesienne kolory zaczynają powoli ozdabiać drzewa.

Szlak jest bardzo przyjemny, droga wypełniona większymi kawałkami szutru.

Zdarzają się też dużo większe, ale nie utrudniają podjazdu.

Jadąc przez las, można zapomnieć, że jest się w górach. Ten fragment bardzo przypominał mi ścieżkę, którą mam dosłownie pod domem.

Pierwszy wypych przebiegł gładko, bez żadnych większych komplikacji, do których zazwyczaj mam szczęście. Chodzi mi tu o powalone drzewa i krzaczory, przez które zwykle przedzieram się jak czołg.

Kykula 1087 m n.p.m
Tym sposobem zdobywam pierwszy tysięcznik dzisiejszej wyprawy. Na szczycie Kykula spędzam chwilę uzupełniając kalorie.

W górach panuje niezmienna zasada. Co zostanie podjechane, musi zostać zjechane. Dlatego z Kykuli zjeżdżam kilka metrów zdobytych przewyższeń na Magurę 1073 m n.p.m.

Rozpędziłam się bez pamięci, aż tu nagle przeszkoda.

Kraina singlem usłana
Początkowo tytuł wpisu jaki wpadł mi do głowy, miał brzmieć Kierownicza wycieczka na Wielką Raczę. Jednak ostatecznie zostałam przy klasyku. Dlaczego kierownicza? W trakcie tej wycieczki zrobiłam 35 zdjęć kierownicy roweru. Spokojnie, nie umieściłam tutaj wszystkich.

Ogólnie dalsza część szlaku na Wielką Raczę, to jeden długi singiel – cały dla mnie. Wszystko byłoby idealnie gdyby nie to, że ciągle miałam wrażenie, że jadę chyba nie od tej strony, co powinnam…

Po drodze korzystam ze źródełka.

Zawsze warto uzupełnić zapas wody, bo kto wie co będzie dalej. Fakt, wiedziałam, że będzie schronisko, ale perspektywa stania w kolejce po butelkę wody, jest średnia.

Singiel przez trawy.

W towarzystwie pięknych widoków.

Singiel przez młodnik.

Z jeszcze ładniejszym widokiem.

Singiel przez sosnowy las.

Singiel, singiel singiel….

We wpisie Żywiecki klasyk wspominałam, że dopiero się zaprzyjaźniamy. Po tym dniu już wiem, że Beskid Żywiecki ląduje wyżej w moim rankingu ulubionych górskich miejscówek.

Racza jest już blisko. W tym pachnącym grzybami lesie, zaliczam Wielki Przysłop 1037 m n.p.m.

Klasyk, czyli wypychowe selfie.

Nagrodą za wypych jest oczywiście… Singiel.

Później kawałek slalomu między pozostałościami po ściętych drzewach. Przynajmniej jest okazja do poćwiczenia ciasnych zakrętów.

Przed Szczytem Wielkiej Raczy zaliczam krótki wypych.

Ostatni już singiel prowadzący na Wielką Raczę.

Wielka Racza 1236 m n.p.m.
Wielka Racza jest najwyższym szczytem Worka Raczańskiego. Na górze jest rozległa polana z klasycznym widokiem na Małą Fatrę.

Wielka Racza jest także najwyższym szczytem Beskidów Kysuckich, po stronie naszych słowackich sąsiadów. Tak jak poruszałam temat przy okazji wpisu o Klasyku Żywieckim – strona Słowacka Beskidu Żywieckiego, nazywana jest Beskidem Kysuckim.

Tuż pod szczytem jest schronisko. Miałam straszliwą ochotę na kawę, ale ilość osób jaka otaczała ten bezbronny budynek, była zdecydowanie zbyt duża. Nie miałam tyle czasu.

Z podestu widokowego też nie skorzystałam.

Widok na Małą Fatrę był na tyle piękny, że w sumie nie potrzebowałam wchodzić na dodatkowe trzy metry.

Początek jesieni to jeden z piękniejszych etapów zmieniających się barw roślinności. Jeszcze jest zielono, ale niektóre gatunki wcześniej przechodzą w stan czerwono – złotego letargu. Do tego błękit nieba, białe pierze zawieszone gdzieś wysoko i wyraźnie widziana linia horyzontu.

Borówkową ścieżką pędzę w dół z widokiem na Rozsutec. Wykorzystuję moment, kiedy zrobiła się przepustowa luka turystyczna.

Hala Mała Racza 1151 m n.p.m.
Zjeżdżam na Halę Mała Racza kładę się na trawie, zatrzymuję czas i zostaję tam… Długo.

Nie mogłam tak po prostu przejechać obojętnie, biorąc tylko głębszy, zachwycający wdech i wypuszczając go z wiatrem. Ucięłam sobie drzemkę na trawie i gapiłam się na góry. To ten rodzaj widoków, przy których czujesz zachwyt, szczęście, wdzięczność i spokój jednocześnie.

Wiedziałam, że to jest najlepsze miejsce dzisiejszej wycieczki i aż prosi się o bicie niskich pokłonów, oraz poświęcenie większej uwagi.

Ale niestety kiedyś trzeba się ruszyć. Dlatego wstaję leniwie nie patrząc na zegarek. Jadę. Drobna usterka szlaku nie robi na mnie wrażenia.

Rozpoczyna się kolejny etap singli, którymi aż chce się jechać.

Singlem pośród fioletowych kwiatów jadę w kierunku Hali Śrubita.

Hala Śrubita
Na owej Hali było kiedyś turystyczne przejście graniczne. Ogólnie jest ładnie, ale jednak czas zaczyna gonić i nie zatrzymuję się na dłużej.

Wjeżdżam na piękny trawers, którym zmierzam w kierunku Przełęczy Przegibek.

Dzielnie przejeżdżam przez niezbyt rwący potok.

Kiedyś myślałam, że to takie wielkie sokrotki.

Podjazd jest łagodny, ale pojawiają się też takie kałuże, nigdy nie zasychające, wiecznie mokre.

Dalsza część wiadomo. Singiel.

Nad Przełęczą Przegibek 1023 m n.p.m. dojadam resztki ciastek i szykuję się do podjazdu. Na początku jest to piękny zjazd, a następnie długi singiel z pięknym widokiem.

Przepych na Rycerzową
Przyszła pora na wypych, który trochę spędzał mi sen z powiek, ponieważ już wcześniej na mapie dostrzegłam, że w tym miejscu będą przysłowiowe jaja. Właściwie to prawie pionowa ścianka, ale przynajmniej jest się o co zaprzeć i jakoś centymetr po centymetrze to idzie.

Do tego zza drzew prześwituje całkiem przyzwoity widok, który umila mi ten wypych w stylu slow motion.

Wielka Rycerzowa 1226 m n.p.m.
Po takim ciężkim wypychu nie ma co oczekiwać nagrody. Widoków brak i jakoś tak tu mało przyjaźnie.

Ale za to zjazd do Przełęczy Halnej jest szybki i przyjemny. Do tego w dalszej części z panoramą 360° na pasma Lipowskiej i Rysianki, masywy Pilska i Babiej Góry, Tatry, Podhale oraz Niżne Tatry i Małą Fatrę.

I jeszcze to.

Hala Rycerzowa 1147 m n.p.m.
Hala Rycerzowa prosiła mnie, abym została do zachodu słońca. Niestety tym razem musiałam jej odmówić, ze względu na moje bezmyślne nie zabranie żadnej lampki. Dlatego też mimo, że padam z głodu nie zatrzymuję się w schronisku.

Na Przełęczy Halnej zatrzymuję się tylko na krotką wymianę zdań z przesympatycznymi turystami pijącymi wódkę.

Za plecami zostawiam Wielką Rycerzową i kontynuuję podjazd czerwonym szlakiem dopingowana krzykami wesołych turystów.

Mimo, że słońce jeszcze w miarę wysoko, w lesie zaczyna robić się ciemno.

Nie boję się ciemności
W tym miejscu uznałam, że nie ma co się spieszyć. To, czy 15 minut wcześniej będę przy samochodzie czy nie, niczego nie zmieni. Tak czy siak zaraz będzie ciemno.

A pięknego zachodu, który zostanie w głowie, nikt mi nie zabierze. Dlatego nauczyłam się kolekcjonować właśnie takie chwile.

Zjeżdżam do przysiółku wsi Soblówka, na skrzyżowaniu szlaków obieram dalej kierunek czerwony.

To chyba jeden z lepszych odcinków szlaku, ale niestety, jest już totalnie ciemno, dlatego powolutku się toczę, żeby na sam koniec nie wybić sobie jedynek.

Rycerka Górna
Zdecydowalam się skrócić trasę i zjechać po stoku, wzdłuż wyciągu narciarskiego Białasówka do Rycerki Górnej.

Widok na Rycerkę, ktorą powoli otulają wieczorne mgły.

Zasapana asfaltowym podjazdem, docieram do Soli dziękując Żywiecczyźnie za cudowny dzień i gościnę.

Mapa
Podsumowanie
Dystans: 50 km
Przewyższenie: 1777 fajna liczba wyszła
Czas: cały dzień
Stopień trudności: zawsze mam z tym problem, bo to zależy. Od umiejętności, kondycji, pogody, roweru i ogólnie czy masz dobry dzień , czy nie koniecznie. Pod względem technicznym uważam, że trasa jest średnia. Tzn. dużo podjazdów, oraz ciężki wypych na Rycerzową, zjazdy do ogarnięcia.
Najpiękniejsze miejsce: Hala Mała Racza – zakochałam się
Postoje: na trasie są schroniska – Wielka Racza, Przegibek, Hala Rycerzowa
To też jeden z moich ulubionych rejonów, jeszcze w miarę „dziki” – choć i tu las jest wycinany coraz to wyżej i wyżej, i coraz więcej pojawia się szutrowych dróg do zwócki drewna :/
Aha – ten „przysiółek Soblówki” to po prostu Młada Hora – przez sekundę musiałem się zastanowić czy na pewno o to miejsce ci chodzi 😉
Pozdrawiam
Pięknie jest. Niestety z roku na rok więcej tej wycinki:(
Tak Młada Hora, jakoś nazwa przysiółek Soblówki bardziej mi się podoba;)
Worek Raczyński to przepiękny klasyk beskidzkiego mtb. Punkt obowiązkowy. Od siebie dodam tylko tyle że, moim zdaniem, nie ma sensu pchać roweru czerwonym szlakiem na Wielką Rycerzową. Lepiej od Przełęczy Przegibek wybrać niebieski szlak który zdobywa wysokość tak trochę trawersem dzięki czemu jest o wiele mniej pchania, za to sporo zabawy na technicznych odcinkach. Pchanie jest nie do uniknięcia, ale jest go zdecydowanie mniej niż gdy atakujemy czerwonym szlakiem Wielką Rycerzową, na której i tak nie ma za bardzo widoków i w sumie niewiele tracimy jak ją sobie darujemy. Pozdrawiam
Dzięki. Teraz już wiem😁 ale dobry wypych nie jest zły😂
Muszę zweryfikować swój wpis z lutego 2022 o wyższości niebieskiego szlaku z Przegibka w kierunku Rycerzowej nad czerwonym szlakiem który prowadzi przez Wielką Rycerzową. Parę dni temu miałem wielką przyjemność powrócić w te rejony i z ciekawości pojechałem czerwonym, a końcowy wypych na Wielką Rycerzową pominąłem czerwonym szlakiem narciarskim, który połączył się w samej końcówce z niebieskim szlakiem. Nie było dużo pchania. Podjazdy są techniczne, po korzeniach (tak samo jak na niebieskim), ale w większości do wjechania. Tak naprawdę obie opcje są warte spróbowania.
Pozdrawiam
Dzięki za kolejny świetny opis. Ta wycieczka to punkt obowiązkowy programu beskidzkich wycieczek MTB. Jest tu wszystko, czego trzeba. Ładne widoki, single, świetne zjazdy i podjazdy, upierdliwe i śliskie korzenie, trochę krzaczorów, zdrowe choć niezbyt częste wypychy (zwłaszcza na Rycerzową – trzeba go zaliczyć i nie ma się co lenić). Ogólnie esencja beskidzkiego MTB. Jeśli dzień jest dłuższy, to rzeczywiście warto objechać też Rachowiec Aleją Zakochanych. Po drodze można znaleźć źródełka i schroniska więc nie trzeba targać zbyt dużo wody. W sumie nie wiem w którą stronę lepiej ją jechać, tak jak Ty, czy odwrotnie – ja pojechałem tak jak napisałaś, ale w drugą stronę też wygląda dobrze.
Ostatni zjazd starą, zarośniętą nartostradą to majstersztyk – jak ją znalazłaś planując trasę, czy to był impuls pod koniec jazdy?
O matko. Bardzo się cieszę, że się podobało:). Zgadzam się, to jedna z lepszych trasek MTB na Żywiecczyźnie. Ostatni zjazd to był zdecydowanie nieplanowany spontan.